Czwartek , 21 czerwca. Dzień jak każdy inny. Jednak
nie dla szkoły w Stratford. Tego dnia ma mieć miejsce najważniejszy mecz w
całym koszykarskim sezonie. Drużyna Dzikich kotów ma się zmierzyć mistrzami
Kanady. Co rok spotkanie kończyło się wygraną Rekinów. Tym razem gracze chcieli
to zmienić. Chcieli wygrać. Większość zawodników w tym roku kończy naukę,
dlatego tym bardziej byli skupieni na wygranej, aby ukończyć liceum z
osiągnięciem sukcesu jakim jest puchar Kanady.
W tym dniu lekcje zostały odwołane, a uczniowie wraz z
nauczycielami mieli przyjść na mecz i kibicować szkolnej drużynie. Dokładnie o
9 w sali gimnastycznej zaczęli się schodzić ludzie. Spotkanie rozpoczyna się
dopiero za o 10:30 jednak wszyscy przychodzili wcześniej, aby zająć jak
najlepsze miejsca i jeszcze przed meczem życzyć graczom powodzenia. Każdy był
bardzo podekscytowany dzisiejszym dniem. No, prawie każdy. Wyjątkiem była
Victoria Anne Parker, która pokazała się w szkole, tylko z powodu otrzymania
punktów dodatkowych, których jej brakuje, aby mieć odpowiednie zachowanie i
zakończyć naukę na zadowalającym poziomie.
Blondynka spacerowała korytarzem szkolnym, aby
zapełnić czas, który został do rozpoczęcia spotkania. Nie uśmiechało się jej
siedzenie ponad godziny w szkole, podczas gdy miała o wiele ciekawsze rzeczy do
roboty. Dziewczyna postanowiła zajrzeć do klasy matematycznej, mając nadzieję,
że zastanie tam pana Blacka i dowie się czy postawił jej tą wymarzoną dwójkę,
aby nie musiała powtarzać roku. Nauczyciel nie miał siły na umawianie się z
Parker na kolejne poprawy sprawdzianów, za które i tak dostawała jedynki lub
dwójki minus. Postawił jednak Victorii warunek, że przez cały ostatni miesiąc
szkolny ma pojawiać się na matematyce, bez jakichkolwiek zastrzeżeń wykonywać
jego polecenia, uważnie słuchać i rozwiązywać zadania. Nastolatka bez namysłu
przystała na tą propozycje, gdyż nie miała zamiaru powtarzać trzeciej klasy.
Perspektywa chodzenia do klasy z Christianem Beadlesem i resztą drugoklasistów
nie napawała jej entuzjazmem.
Victoria zapukała do drzwi, a słysząc pozwolenie na
wejście wolno przekroczyła próg. Przy brązowym mahoniowym biurku siedział
niski, siwy mężczyzna w podeszłym wieku. Na nosie miał czarne okrągłe okulary,
które blondynce od zawsze kojarzyły się z Harrym Potterem. W sumie, gdyby nie to, że profesor nie miał brody, wyglądałby
całkiem jak Dumbledore. Nauczyciel przywitał ją uśmiechem co zdziwiło
nastolatkę, gdyż nigdy za nią nie przepadał. Między innymi dlatego, że często
wagarowała i olewała naukę, a kiedy już raczyła zjawić się na jego lekcjach
odpowiadała bez większego zainteresowania i czasami nawet zdarzało jej się użyć
wulgarnych słów, czego profesor nie mógł znieść i wysyłał ją do gabinetu
dyrektora.
-Dzień dobru
panie Black – przywitała się Victoria najmilej jak umiała, aby pod sam koniec
my nie podpaść.
-Witaj panno
Parker – odpowiedział, wskazując blondynce ręką pierwszą ławkę, aby w niej
usiadła. Nastolatka skinęła głową i posłusznie wykonała jego polecenie.
-Mógłby mi
pan powiedzieć, czy mam tą dwójkę z matematyki? – zapytała niecierpliwie,
wpatrując się w niebieskie oczy mężczyzny. Uśmiechnęła się i przygryzła
delikatnie dolną wargę. – Proszę, ja muszę skończyć szkołę w tym roku. Nie chcę
użerać się z drugoklasistami. To będzie tortura. – jęknęła. Profesor zaśmiał
się wesoło kręcąc głową.
-Udana
jesteś. Nie przejmujesz się reakcją rodziców na to, że nie zdasz, tylko tym, że
będziesz musiała się męczyć z młodszymi. Nie stawiam ci dwójki. – odchrząknął,
a na twarzy blondynki pojawiło się zdziwienie – Spokojnie, ukończyłaś u mnie
rok szkolny z trójką. Twoje ciągłe zadania i chodzenie do tablicy było czymś w
rodzaju testu końcowego. Zdałaś go na piątkę, więc uważam, że należy ci się ta trójka
– powiedział, ściągając z nosa okulary i czyszcząc je o swój zielony sweter.
-Mówi pan
poważnie?!
-Jak
najbardziej – odpowiedział – Jesteś bardzo mądrą dziewczyną Victorio, tylko po
prostu ci się nie chce, ale sama widzisz że jak chcesz to potrafisz. A
dodatkowo nie chce mi się ciebie uczyć czwarty rok.
-Dziękuję!
Strasznie dziękuję! – zawołała i uśmiechnięta wybiegła z klasy. Niedaleko niej
stał Christian, więc dziewczyna nie myśląc długo podbiegła do niego i
przytuliła. Zaskoczony chłopak odsunął ją od siebie delikatnie. – Zdałam! Nie
muszę powtarzać roku i nie będę musiała przebywać z wami! – krzyknęła, ponownie
przytulając się do siedemnastolatka. Tym razem blondyn odwzajemnił uścisk.
-To moje
gratulacje i przy okazji znowu mnie obraziłaś – Chris wystawił jej język i
zaśmiał się cicho.
-Wybacz. –
powiedziała.
Matko jaki idiota!
-Nie ma
sprawy – blondyn mrugnął do niej. Dziewczyna zauważyła, że przygląda się jej
ubraniom. No tak. W końcu była ubrana nieco inaczej niż zwykle. Nie miała na
sobie eleganckiej bluzki, albo sukienki, tylko zwykłą białą koszulkę na ramiączkach
i czerwone krótkie spodenki. Na nogach zazwyczaj miała szpilki. Tym razem
zastąpiły je Vansy. Blondynka często się tak ubiera, ale jeszcze nikt ze
szkoły, poza Jasonem, nie widział jej w takim stroju. Skrzyżowała ręce,
chichocząc pod nosem.
-Zaskoczony
moimi ubraniami? – zapytała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i objął
niebieskooką w pasie, na co dostał łokciem w brzuch od dziewczyny. – Nie
przeginaj. – syknęła. Do dwójki podszedł Jason z Samanthą, trzymając się za
ręce. Byli już ze sobą od roku i tworzyli świetną parę. Victoria jednak nie
lubiła Sam, ponieważ była jej kompletnym przeciwieństwem. Zawsze grzeczna,
miła, kulturalna i przyjacielska, a do tego uczyła się bardzo dobrze. Wiele
osób uważa ją za ideał, a Parker nienawidzi ideałów i osób, które jak sądzi jej
zagrażają. Często chciała zmieszać ją z błotem, dopóki to ona była
najpopularniejsza, jednak ze względu na to, że jej przyjaciel ją kocha, nie
robiła tego. – A ty co tu robisz? – warknęła blondynka na szatynkę.
-Vic.-
upomniał ją szatyn.
-Ile razy
mam ci powtarzać, żebyś nie mówił do mnie Vic? – wysyczała przez zęby.
-A ile razy
ja mam ci powtarzać, żebyś przestała być chamska? – osiemnastolatka zaśmiała
się gorzko.
-Ty chyba
nie wiesz o co mnie prosisz.
-Chociaż dla
osób, które kocham.
-Tak, tak,
tak, nieważne. – machnęła ręką i pociągając siedemnastolatka w swoją stronę,
odeszła od zakochanych. Miała plan, który może wiele zmienić w stosunku
przyjaciół Justina do niej. Był to plan doskonały i musiał wypalić. Nie
było innej możliwości.
Koniec drugiej kwarty. Chwila odpoczynku dla obu
drużyn. Rekiny prowadzą z Dzikimi kotami ośmioma punktami. Nienajlepiej.
Zostało tylko jeszcze trzydzieści minut, aby dogonić rywali. Niby nic trudnego
zdobyć osiem punktów. Wystarczy cztery razy rzucić do kosza. Jednak dla nich to
wielkie wyzwanie, gdyż rzadko mają okazję na wejście pod kosz przeciwników.
Częściej próbują rzucać za trzy, jednak jedyną osobą, która od zawsze potrafiła
bezbłędnie wykonać takie rzuty był Christian. Ale tym razem nawet on nie mógł
sobie dobrze wymierzyć. Był zmęczony, jak wszyscy zawodnicy. Z każdą minutą
tracił nadzieję na zwycięstwo.
-Jakaś
masakra. – skomentowała osiemnastolatka, kręcąc głową. Jednak chwilę później na
jej twarzy pojawił się chytry uśmiech. Była to bowiem genialna sytuacja, aby
wprowadzić swój plan w życie. Odgarnęła włosy do tyłu i schodząc z trybun
ruszyła za chłopakami do szatni. Idąc przez korytarz mijała chłopców, którzy
zdziwieni widokiem dziewczyny w męskim boksie. Pchnęła drzwi i weszła do
pomieszczenia gdzie siedziała większość Dzikich kotów.
-Panno
Parker, proszę natychmiast stąd wyjść. Nie powinno cię tu być. – warknął
trener, wskazując dłonią wyjście.
-Zaraz
wyjdę. Mam ważną sprawę do Chrisa i nie wyjdę dopóki z nim nie pogadam. –
odpowiedziała, wywracając oczami. Popatrzyła na swojego zdziwionego przyjaciela
i mrugnęła do niego, dając znać, że wie co robi. Chłopak pokręcił bezradnie
głową i jako kapitan drużyny pozwolił siedemnastolatkowi na wyjście wraz z
blondynką. Oboje weszli na aule szkolną, gdzie było pusto i cicho.
-To nie może
poczekać? – zapytał blondyn, wycierając bluzką swoje spocone ciało.
-Nie. –
skwitowała, podchodząc bliżej niego. Popatrzyła mu w oczy, a następnie
przerzuciła wzrok na jego duże, ładnie wykrojone usta. –Wiesz dlaczego stałam
się dla ciebie?
Victoria, oficjalnie ogłaszam, że
upadłaś na głowę.
-Totalna
zmiana osobowości? – nastolatka zaśmiała się cicho z naiwności chłopaka.
-Słodki
jesteś, ale ludzie się nie zmieniają, a już na pewno nie ja. – odpowiedziała,
oddychając głęboko. Za chwilę zrobi najgłupszą rzecz na świecie. Wiedziała, że
sekrety Justina Biebera będą ją sporo kosztować, ale nigdy nie przypuszczała,
że będzie zdolna, aż do tak wielkiego poświęcenia. –Ale nie odpowiadam za swoje
uczucia. – szepnęła ze spuszczoną głową. Wpatrywała się w czubki swoich butów,
bojąc się, że jak spojrzy siedemnastolatkowi w oczy on zobaczy w nich kłamstwo.
-Możesz
trochę jaśniej? Nie bardzo za tobą nadążam. – westchnęła. Chwyciła go za podkoszulek
i namiętnie pocałowała. Zaskoczony chłopak w pierwszej chwili nie wiedział co
ma zrobić, ale zaraz potem odwzajemnił pocałunek. Poczuł jak blondynka uśmiecha
się poprzez pocałunki. Ona wiedziała, że już wygrała. Po chwili oderwali się od
siebie.
-Wystarczająco
jasno? – dziewczyna przygryzła delikatnie dolną wargę, wyklinając na siebie w
myślach. W odpowiedzi blondyn musnął jej usta i z szerokim uśmiechem na ustach
wrócił do szatni, gdzie czekali na niego przyjaciele.
-Czego ona
chciała? – pierwszy zabrał głos Chaz. Cisza. – Po co Parker chciała z tobą
gadać? – ponowił próbę wyciągnięcia jakichkolwiek informacji od
siedemnastolatka. – Dobra, wiem że się zakochałeś, ale możesz mi odpowiedzieć?
– warknął.
-Znam to
spojrzenie. – zawołał Jason, spoglądając znad swojej komórki. Znał już plan
Victorii i z jednej strony był jej wdzięczny, ponieważ Christian zrobi teraz
wszystko, aby Dzikie koty wygrały, ale z drugiej strony dziewczyna go oszukuje,
próbując osiągnąć swój cel. Nienawidził kiedy nastolatka miała zlecenia do
wykonania, ponieważ zawsze musiał kłamać i udawać, że nic nie wie, a tym razem
dodatkowo chodziło o jego kolegów z drużyny, których naprawdę bardzo lubił.
Wiedział jednak, że Victoria by mu nie wybaczyła, gdyby wygadał jej sekret, a
zapewne zemściła by się na nim w okrutny sposób. Poza tym Vic jest jego
przyjaciółką i pomimo wszystko nie chciał jej stracić. – Sądzę, że on wam nic,
jak na razie, nie powie. – stwierdził. Zabrzmiał dźwięk oznajmiający, że
przerwa się skończyła i nadszedł czas na rozegranie pozostałych dwóch kwart
meczu.
-Udało się!
– krzyknęła Victoria, podbiegając do szczęśliwego z wygranej Christiana.
Ostatnie piętnaście minut meczu z pewnością należały do blondyna. Rzucił sześć
razy za trzy i to tylko dzięki blondynce. Pomogła mu. Dała powód dla którego
powinien się wykazać. Chłopak uśmiechnął się szeroko do dziewczyny i mocno
przytulił, kręcąc wokół własnej osi. Osiemnastolatka zaśmiała się i pocałowała
go w policzek.
-Dzięki.
Gdyby nie to, że mi skłamałaś, nie udałoby mi się. – zamarła. Popatrzyła na
niego z zdziwieniem i wciągnęła do swoich płuc dużo powietrza. Posłała mu
pytając spojrzenie na co nastolatek wzruszył ramionami. – No przecież
pocałowałaś mnie i skłamałaś, że coś do mnie czujesz, abym zagrał lepiej.
Normalnie bym się wkurzył, ale nie tym razem.
-Pocałowałaś
go?! – warknął Chaz, podchodząc do nich. – Miałaś się trzymać od niego z
daleka! – krzyknął, ignorując siedemnastolatka, który próbował go uspokoić,
tłumacząc, że nie jest zły i że wygrali dzięki temu. Osiemnastolatek jednak
miał to gdzieś. Był wściekły na blondynkę, że omotała sobie jego przyjaciela
wokół palca i nie ma nawet wyrzutów sumienia. Miał wielką ochotę ją uderzyć,
ale nie bił kobiet. Nie miałby odwagi podnieść na nią ręki, bez względu na to
kim dla niego była i co zrobiła.
-Zrobiłam
to, bo chciałam!
-Nie
widzisz, że go niszczysz?! Doskonale wiesz co on czuje, a ty się nim
najnormalniej w świecie bawisz! Znamy twój plan. I przykro mi, ale nie poznasz
swojego idola. Nie pozwolimy, abyś zbliżyła się do Justina!
-Żartujesz
sobie, prawda? – zaśmiała się głośno. – Ja nie jestem fanką Biebera i nie będę.
Jason wam to potwierdzi. Nie wykorzystuje was, żeby się do niego zbliżyć. Pan
Gwiazda mnie nie obchodzi. Stałam się dla was miła, bo zakochałam się w Christianie.
Jednak widzę, że on zawsze będzie widział we mnie kłamliwą zołzę. Zapomnijcie.
– westchnęła i odwróciła się na pięcie – A tak w ogóle, gratuluje wygranej. –
powiedziała i wyszła z sali gimnastycznej z uśmiechem na twarzy.
Widziała zdziwienie na twarzach chłopców i wiedziała, że tym razem sądzą, że
dziewczyna powiedziała prawdę. Jednak, ojej, jaka szkoda, że to tylko część jej
planu. Może nie do końca tak sobie to wyobrażała, ale ważne, że wszystko
zostało opanowane. Gra się rozpoczęła i nie zakończy dopóki blondynka nie
dopnie swego.
Teraz będzie tylko coraz łatwiej.
Od autorki:
Jeszcze tylko kilka
rozdziałów i pojawi się Justin. Planuje dzisiaj wziąć się za zwiastun do tego
opowiadania, żeby zdobyć więcej czytelników. Macie może jakieś pomysły lub
wizje jakbyście chcieli żeby to wyglądało? Wszystko wezmę pod uwagę.
Miłego weekendu życzę!
<3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
świetny..nie mogę się doczekać, aż Vic pozna Justina :)
OdpowiedzUsuńczekam na nowy ;3
@magda_nivanne
Super :)) Fajnie się akcja rozkręca :>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :D
p.s. Gdybyś potrzebowała w czymś pomocy to pisz :)
O ja pierdziele... nie wierze, że to powiedziała ;o biedny Christian, strasznie mu współczuję tego, bo on zacznie naprawdę myśleć że Vic się w nim zakochała, a on taki słodziutki jest <3 no nic. z niecierpliwością czekam na Justina i nowy rozdział !
OdpowiedzUsuń