wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 7


Promienie słońca obudziły Victorię w piątek rano. Wiedziała, że było grubo przed szóstą, ale doszła do wniosku, że i tak nie zaśnie, więc powoli wstała ze swojego łóżka. Nie śpiesząc się, wzięła gorący prysznic, podczas którego umyła włosy swoim ulubionym brzoskwiniowym szamponem. Dokładnie je wysuszyła i spięła w kłosa. Pomalowała oczy tuszem do rzęs i zrobiła kreski kredką do oczu. Blondynka nigdy nie malowała się mocno. Wystarczyło jej tylko podkreślenie oczu, a już wyglądała piękniej. Ubrała się w białą bluzkę na ramiączkach, przez którą prześwitywał jej biustonosz i beżowe materialne spodnie. Gotowa, wyszła z łazienki i zeszła do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Postawiła na płatki z mlekiem.
-Dzień dobry. – usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła się i zobaczyła swoją młodszą siostrę. –Zrobisz mi też? – zapytała, na co blondynka skinęła głową i zrobiwszy porcje płatków z mlekiem podstawiła miskę przed dziewczyną. Osiemnastolatka wzięła laptopa i usiadła z nim na kanapie w salonie. Chciała posprawdzać plotki o Justinie, aby wiedzieć o co wypytywać podczas jego pobytu w mieście. Otworzyła pierwszą lepszą stronę plotkarską, poszukując ciekawych informacji.
-Justin Bieber i Selena Gomez zerwali! - przeczytała na głos. Zmarszczyła brwi i weszła na artykuł, chcąc przeczytać o co dokładnie chodzi i czy to nie jest plotka.
-Zerwali niedawno. – do pomieszczenia weszła Rosalie, zajmując miejsce koło siostry. – Kiedy Justina o to zapytali, odpowiedział, że ich uczucia wygasły. – powiedziała, jakby cytowała nagłówek w gazecie. – Ale ja tam w to nie wierze. Byli ze sobą około dwóch lat, to trochę głupie, gdyby tak nagle się odkochali po tak długim okresie czasu.
-Masz teorie? – zapytała trzynastolatki z ciekawością.
-Wiem tylko tyle, że coś się musiało stać. Musieli się o coś poważnego pokłócić i w końcu któreś z nich nie wytrzymało i zerwało, a światu wmawiają historyjkę o braku uczuć. – odpowiedziała i wyszła z salonu, wchodząc po schodach na górę.
-Albo to jakaś większa sprawa. – szepnęła do siebie, zamykając laptopa.
Miała około 15 minut na dojście do szkoły, czyli dobrze stała z czasem. Z uśmiechem wyszła z domu i zamknęła drzwi na klucz, gdyż jej siostra wyszła kilka minut przed nią, a Alice jeszcze spała. Kiedy się odwróciła otworzyła usta ze zdziwienia. Przed jej domem stał czarny Range Rover z Chazem siedzącym w środku. Uniosła brew, podchodząc do samochodu.
-Co tu robisz? –zapytała, nachylając się przy otwartym oknie z jego strony.
-Musimy pogadać. – odpowiedział, wskazując dziewczynie miejsce obok siebie. Obeszła auto dookoła, a następnie usiadła na miejscu pasażera. Szatyn odpalił silnik i odjechał z piskiem opon. Przez całą drogę żadne z nich się nie odezwało. Osiemnastolatka cały czas patrzyła na chłopaka, zastanawiając się czy w ogóle ma zamiar coś powiedzieć. Jednak po niespełna 10 minutach, gdy stanęli już na parkingu przed szkołą, widząc, że nastolatek nie ma zamiaru się odezwać, westchnęła, wywracając oczami i wyszła, idąc ku wejściu. Pchnęła główne drzwi, przekraczając próg budynku. Podeszła do swojej szafki i wykręcając kod otworzyła ją. Wyjęła wszystkie książki, których nie nosiła do domu, ponieważ były jej niepotrzebne, a następnie wrzuciła je do kosza na śmieci, stojącego po drugiej stronie korytarza. Zbierając wszystkie swoje kosmetyki i inne tego typu rzeczy, poczuła nagle na swoich biodrach czyjeś ręce. Nie musiała się nawet odwracać, aby wiedzieć do kogo należą owe dłonie. Cofnęła swój łokieć do tyłu, powodując tym samym, że osoba stojąca za nią dostała nim w brzuch.
-Było to takie konieczne? – jęknął Jason, trzymając się za bolące miejsce.
-Inaczej być nie zrozumiał. – skwitowała dziewczyna, zatrzaskując pustą już szafkę z cichym trzaskiem. Koło dwójki przeszedł Chaz z Ryanem. Blondynka zerknęła na nich i szybko odwróciła wzrok z powrotem na swojego przyjaciela, starając się nie pokazywać że strasznie ją irytuje to, że w dalszym ciągu nikt z nich nie raczył jej przeprosić za sytuacje na meczu. Wiedziała, że trochę to potrwa, ale nie aż tyle.
-Vic, minął już tydzień, a ty nadal z nimi nie gadasz. Do czego to prowadzi tym razem?
-Jason, Jason, Jason. – westchnęła. – Wiem co robię i wierz mi, że jeszcze dzisiaj Chris do mnie podejdzie i będzie prosił, abym mu wybaczyła. – uśmiechnęła się szeroko, ukrywając to, że strasznie irytuje ją taki wolny bieg wydarzeń. Chłopak wywrócił oczami. – Nie rób tak! – jęknęła. Pociągnęła go na rękę w stronę sali gimnastycznej gdzie ma się rozpocząć zakończenie roku.

*

-Sam! – siedemnastoletnia dziewczyna usłyszała wołanie swojego chłopaka, gdy wychodziła z łazienki. Uśmiechnęła się do niego na powitanie i lekko przytuliła. Szatyn odwzajemnił gest. – Musisz mi pomóc. – zawołał, biorąc dziewczynę za rękę, aby poszła za nim. Weszli do szatni, gdzie wszyscy trzecioklasiści mieli przebrać się w swoje togi. Nastolatka bardzo zazdrościła im, że już kończą szkołę, gdyż liceum nie należy do jej ulubionych szkół i czuła się tu zagubiona. Nie pokazywała tego po sobie, ale za każdym razem kiedy ktoś do niej podszedł, aby porozmawiać, czuła niesmak. Lubiła ludzi i zawsze bardzo chętnie im pomagała, jednak należała do indywidualistów. Szatynka od zawsze marzyła, aby pójść na studia. Lubiła się uczyć i nie sprawiało jej to większych problemów. Lecz pomimo tego, że w jej ocenach przeważały piątki i szóstki nie była kujonem. Samantha jest osobą nie tylko pracowitą, ale również niesamowicie inteligentną i mądrą. Wszystkie dobre stopnie zawdzięcza właśnie tym cechom. Pomimo że liceum to nie jej bajka, cieszyła się, że mogła tu poznać chłopaka, w którym się zakochała. Tym bardziej była zdziwiona, że wśród tak wielu ładnych dziewczyn, dostrzegł właśnie ją. Kapitan drużyny koszykarskiej? Od razu na myśl przychodzi, że musi być przystojny, utalentowany, pewny siebie. Ktoś kto bawi się dziewczynami i co chwilę chodzi z kimś innym, na zmianę chodząc na treningi i imprezy. Jednak pozory mogą mylić. Nie każdy musi mieć tak wysoką samoocenę i ego, które już dawno zalicza się do niemożliwości.
-Po co ją tu przyprowadziłeś? – z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki Jasona, Victorii. Blondynka nigdy nie lubiła szatynki. Uważała ją za kompletnego odmieńca i to tylko dlatego, że widziała w niej zagrożenie jeśli chodzi o popularność w szkole. Sam jednak nigdy nie ubiegała się o sławę, wolała trzymać się na uboczu, ale Parker nigdy nie dała jej dojść do słowa w swojej obecności, więc nie miała jak wyjaśnić tego całego nieporozumienia. Jednocześnie nie pochwalała tego w jaki sposób niebieskooka odnosiła się do innych ludzi, w tym również do jej chłopaka.
-Vic nie chce tego założyć. – nastolatek zignorował pytanie. Uniósł do góry czerwono – białą togę, w którą mieli być ubrani wszyscy trzecioklasiści. Blondynka wywróciła teatralnie oczami i wyrwała szatę z rąk Jasona. Narzuciła ją na siebie, patrząc na swojego przyjaciela z wyrzutem.
-Założyłam. Widzisz? Możesz ją z tą zabrać. – powiedziała, wskazując na Sam.
-Chociaż raz w życiu bądź miła. - zawołał zirytowany chłopak. Usłyszał ciche śmiechy za sobą.
-Prosisz o niemożliwe skarbie . - odpowiedziała Parker. Wyciągnęła z kieszeni spodni komórkę i uśmiechnęła się szeroko. - Impreza u mnie dzisiaj o 19:00! Obecność obowiązkowa! - wybuchło wiele okrzyków radości. Poczuła, że ktoś ją ciągnie na bok. Wystraszona, odwróciła głowę. Ku jej dziwieniu zobaczyła Chaza. Wskazał jej głową na toaletę. Blondynka zaśmiała się cicho. Wykonała prośbę chłopaka. - Wiesz, trochę dwuznaczne miejsce wybrałeś.
Szatyn zignorował komentarz osiemnastolatki. 
-Impreza? Serio? Bardzo oryginalny pomysł, żeby pogadać z Christianem. Chcesz nagrodę? - zadrwił, podchodząc do okna. Usiadł na parapecie, nie odwracając wzroku od Victorii. 
-Tak właściwie to chcę się nawalić. - wzruszyła ramionami.
-Do czego on ci jest potrzebny?
-Wal się. - warknęła, nie powstrzymując się jednak od śmiechu. Kopnęła w drzwi i wyszła z łazienki.

"Nic nie mówi. Nowy plan. Idziemy na imprezę. Chaz xoxo"

*

-Justin! – wszędzie można było słyszeć krzyki Beliebers, które stały niedaleko tourbusa gwiazdora i żegnały się z nim na dwa miesiące. Chłopak, zajęty pisaniem z przyjacielem, co jakiś czas tylko podnosił głowę znad telefonu i machał do fanów, pokazując im jak bardzo jest wdzięczny za ich przybycie na koncert i czekanie razem z nim, aż będzie mógł wyruszyć w drogę, prowadzącą prosto do Stratford.
-JB może porozdajesz autografy przed odjazdem? – koło niego znalazł się Kenny, wyrywając osiemnastolatkowi iPhona, aby na niego spojrzał. – Jeszcze trochę zajmie pakowanie wszystkiego, a poza tym jest tylko około dziesięć osób.
-Masz racje. – odpowiedział, wyciągając z tylnej kieszeni spodni czarny marker i udał się w stronę dziewczyn, które bez ustanku krzyczały jego imię. – Witajcie panie. – przywitał się z nimi, na co krzyki się jeszcze bardziej nasiliły. Chłopak nie mógł uwierzyć, że taka garstka nastolatek potrafi być tak głośno. Zaśmiał się cicho, dając im znak ręką, że nie mają powodu, aby to robić. Porozdawał kilka autografów i odpowiadał na pytania.
-Justin, mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? – zapytała jedna z Beliebers. Brązowooki spojrzał w jej stronę. Była szatynką, o zielonych oczach. Na głowie miała fioletową bandankę, a ubrana była w białą bluzkę z napisem „doing real stuff sucks” i czarną skórzaną kurtkę.
-Znajoma koszulka. – skwitował Justin i podszedł w jej stronę. Dziewczyna zrobiła sobie z nim zdjęcie i podziękowała. –A co to za ślicznotka? – zauważył stojącą obok szatynki małą dziewczynkę.
-To moja… - urwała – Właściwie to nie wiem jak wytłumaczyć kim ona dla mnie jest. Po prostu jest ze mną. – odpowiedziała, przeczesując dłonią włosy. Chłopak przykucnął, aby przyjrzeć się małej lepiej.
-Jak masz na imię? – zwrócił się do niej, jednak blondynka przerażona wpatrywała się w niego i nic nie odpowiedziała. –Hej, nie musisz się mnie bać. – powiedział, próbując złapać ją za rączkę jednak ona mu na to nie pozwoliła. Schowała się za szatynką i załkała cicho.
-Przepraszam cię. Katie jest nieśmiała, emocjonalna i raczej rzadko się odzywa. – powiedziała nastolatka, biorąc dziewczynkę na ręce.
-Nie ma sprawy. A ty jak masz na imię?
-Samantha.– odpowiedziała.
-Śliczne imię. – uśmiechnął się słodko. Sam zarumieniła się i próbowała to ukryć, zakrywając się włosami jednak osiemnastolatek odgarnął je do tyłu. – Nie ukrywaj tego. Uwielbiam jak dziewczyna się rumieni. –usłyszał wołanie menagera, że muszą już jechać. – Musze już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
-Na pewno się zobaczymy. - szepnęła zielonooka. Justin pomachał do Beliebers i odszedł w stronę autobusu.


Od autorki:

Miałam dodawać co weekend, ale czasami mam dobry humor i robię to wcześniej. Macie trochę Justina, który już się zbiera do domu. Jeszcze tylko trochę i będzie w Stratford. Ale i tak wam nie powiem jak się pozna z Victorią haha. Chcę wam pokazać okładkę książki którą zrobiłam do tego opowiadania. Powiedzcie co sądzicie. To tyle. Do następnego!


2 komentarze:

  1. NARESZCIE JUSTIN! ASDFGHJKL <3
    Ciekawi mnie kim jest Samantha i wgl, to wredne jak ją traktuje Victoria, zaczynam jej nie lubić :/
    OKŁADKA JEST BOSKA!
    Czekam na rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin !Justin!Justin ! <3
    cuudowny
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń