wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 9

Odwrócił się na drugą stronę i spojrzał na dziewczynę. Księżyc świecił jasno i oświetlał twarz blondynki, która spała w najlepsze. Oddychała spokojnie i równomiernie. Na twarzy malował się jej uśmiech. Był pewny że śniło się jej coś miłego. Delikatnie, aby jej nie obudzić ogarnął jej włosy z twarzy, które widocznie jej przeszkadzały.

Blisko.

Byli blisko siebie co bardzo się mu podobało. Pomimo wszystkich plotek na temat osiemnastolatki i jej zachowania wobec niego, on w dalszym ciągu był oczarowany jej osobą. Nigdy tego nikomu nie powiedział, ale podziwiał ją, że potrafi być sobą, że nie ukrywa swojego prawdziwego oblicza przed światem i że jest jej ze sobą dobrze. On tak nie potrafił. Nie należał do osób, które potrafią mówić o wszystkim otwarcie, więc chcąc unikać takich sytuacji ukrywa prawdziwego siebie. Ucałował delikatnie dziewczynę w czoło, co wywołał cichy pomruk zadowolenia z ust nastolatki. Wiedział jedno. Nie chciałby nikogo innego na jej miejscu.

*  

Promienie słońca otuliły śpiącą twarz blondynki, powodując tym samym, że otworzyła oczy. Rozglądnęła się dookoła, próbując przypomnieć sobie co się działo wczoraj, ale utrudniał jej to straszny ból głowy. Przejechała wzrokiem po meblach, ale nie mogła sobie przypomnieć czy kiedykolwiek wcześniej je widziała i czy kiedykolwiek wcześniej była w tym pokoju. Dopiero kiedy spojrzała w bok, i napotkała śpiącą twarz siedemnastolatka, przypomniała sobie wszystko. Obrazy w jej głowie nadal nie układały się ze sobą. Pamiętała tylko, że podczaj imprezy gadała z Ryanem, wkurzyła się na niego, znalazła Jasona, kazała mu przekazać Michaelowi, że wycofuje się ze zlecenia i….
-Kurde! – warknęła cicho, aby nie obudzić chłopaka. Wstała z łóżka i rozglądnęła się po pomieszczeniu, próbując znaleźć swój telefon. Leżał na dużym czarnym biurku. Chwyciła go do ręki i podświetliła. Miała 5 nieodebranych połączeń od Michaela. –Świetnie. – szepnęła, wywracając oczami. Wybrała do niego numer i czekała, aż odbierze.
-Victoria! Co to ma być?! Nie możesz się wycofać z roboty! Podpisałaś umowę! To coś znaczy!
-Wyluzuj trochę. – powiedziała cicho.
-Możesz głośniej do cholery?!
-Nie, nie mogę. – odpowiedziała, modląc się, żeby nie obudzić Christiana. –Zrobię to. Nie wycofuje się. Cześć. – rozłączyła się szybko, widząc, że chłopak zaczyna się przeciągać. Spojrzała w lustro, które stało niedaleko drzwi. Miała na sobie tylko czarny koronkowy biustonosz i różowe majtki. Po raz kolejny rozejrzała się po pokoju, jednak nie znalazła ubrań, w które wczoraj była ubrana, więc chwyciła białą zapinaną koszule, która na pewno należała do Chrisa. Była ona trochę za duża. Sięgała jej lekko do połowy ud.
-I czemu psujesz takie piękne widoki? - usłyszała za sobą zachrypnięty głos nastolatka. Chciała już rzucić ripostę, która miała na celu rozpoczęcie wojny, ale w ostatniej chwili zamknęła usta. Do głowy przyszedł jej lepszy pomysł. Odgarnęła włosy do tyłu i słodko się uśmiechnęła, odwracając się. Chłopak leżał na łóżku przykryty do połowy, więc widziała wyraźnie napięte jego mięśnie. Nie miał na sobie żadnej bluzki co sprawiło, że Victoria nie potrafił się nawet odezwać. Kątem oka dostrzegła uśmiech na twarzy blondyna. Wstał z ciepłego łóżka i stanął naprzeciwko niej. Zaskoczona cofnęła się do tyłu. Uśmiechnął się kpiąco i wzruszył ramionami, przeczesując ręką swoje włosy.
-Co ja tu robię? – zapytała, czując nagły przypływ powietrza. Starała się nie patrzeć na doskonale wyrzeźbioną sylwetkę nastolatka.
-Przyszłaś do mnie, ledwo stojąc na nogach. – odpowiedział, śmiejąc się cicho. – Jesteś nieznośna jak jesteś pijana.
-Dziękuję. To właśnie chciałam usłyszeć. – rzuciła sarkastycznie.


*

Nikogo życie nie jest perfekcyjne. Nie wszyscy pokazują po sobie, że dzieje się coś złego, ponieważ niektórzy ludzie potrafią to ukryć. Ona potrafiła. Byłam jak wiele innych ludzi. Samowystarczalna. Straciła ostatni powód, aby żyć. Starała się po prostu przetrwać. Nikt jej nie potrzebował więcej. Nikt jej nie kochał w dalszym ciągu. Chciała zapomnieć o przeszłości i znaleźć najlepszy sposób by umrzeć. Jednak kiedy wszystko zmierzało ku końcowi, coraz częściej zastanawiała się dlaczego wciąż czuła strach. Coś ją nadal trzymało tutaj. Patrzyła na piękne, ciemne niebo z tysiącami gwiazd, które świeciło mocno. Zobaczyła coś, czego nie powinna. Uświadomiła sobie, że to nie ona ma najgorzej, że istnieją ludzie, którzy mają o wiele trudniej, a jednak żyją, funkcjonują. Nadal. Zapragnęła im pomagać, być przy nich, kiedy kogoś potrzebują. Nawet nie wiadomo kiedy, zaczęła dostrzegać jasne strony w jej życiu. Zboczyła z ciemnych i nieznanych dróg i zaczęła podążać tymi oświetlonymi, pewnymi.
-Czy mój tatuś przestanie? – usłyszała cichy szept. Koło niej siedziała mała dziewczynka. W oczach miała łzy. Bała się. Wtuliła się w ciało szatynki i zaczęła cicho łkać. Siedemnastolatka uniosła ją i posadziła na swoich kolanach. Wplotła dłoń w jej gęste włosy i przytuliła do siebie. Chciała, aby pięciolatka uwierzyła jej, aby wiedziała, że nie jest sama, a na nią zawsze może liczyć.
-Obiecuje, że to wszystko się wkrótce skończy. – odpowiedziała, kołysząc blondynką. –Obiecuje. – powtórzyła.
Przekroczyła próg swojego domu. Spodziewała się, że wszędzie będą walały się śmieci, a w powietrzu unosił smród papierosów i alkoholu, jednak została pozytywnie zaskoczona. Wszędzie aż lśniło czystością. Zero opakować po jedzeniu, pustych szklanek i kieliszków, a meble były na swoim miejscu. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się jak to możliwe. Weszła do swojego pokoju. Na łóżku spał jej przyjaciel Jason i jego dziewczyna Sam. Blondynka wywróciła oczami, ale nie miała zamiaru ich budzić, bo bez względu na to, że nie lubi siedemnastolatki to podejrzewała, że pomogła chłopakowi posprzątać dom. Wyciągnęła czyste ciuchy z szafy i wyszła z pokoju, kierując się do łazienki. Nagle usłyszała cichą muzykę, która wydobywała się z pokoju jej siostry. Zapukała lekko i nie czekając na odpowiedź weszła do pomieszczenia. Rosalie siedziała przy biurku, pisząc coś w zeszycie. Kiedy zobaczyła osiemnastolatkę, uśmiechnęła się do niej lekko na powitanie. Tak bardzo przypominała jej mamę. Takie same ciemne włosy pozostawione w artystycznym nieładzie i te mocno brązowe oczy, które od zawsze kochała. Tęskniła za rodzicielką, a jedyna rzecz, która jej została po niej była jej młodsza siostra, która wyglądała dokładnie jak mama, gdy jeszcze żyła.
-Co tu robisz? – zapytała niebieskooka, odwzajemniając uśmiech. Usiadła na łóżku trzynastolatki, zakładając nogę na nogę. –Sądziłam, że będziesz spać u koleżanki.
-Spałam. Przyszłam godzinę temu. Jason mnie wpuścił. – odpowiedziała, odwracając się w stronę blondynki. –Nie powiem tacie, spokojnie. – powiedziała szybko. Uspokoiła tym Victorie.
-Dziękuję.
-Victoria! – usłyszała wołanie ojca. Wywróciła oczami, wyciągając z uszów słuchawki. Odłożyła łyżkę, którą jeszcze chwilę temu wyjadała truskawkowe lody z pudełka i wstała z łóżka. Wzięła do ręki swój telefon i wyszła z pokoju, schodząc po schodach. Weszła do salonu i zobaczyła swojego tatę, Alice i Jasona. Zmarszczyła czoło na widok swojego przyjaciela, a chłopak widząc to wzruszył tylko ramionami, dając jej znać, że on również nie ma pojęcia co tu robi. Dziewczyna odetchnęła cicho, siadając na fotelu, który stał niedaleko kominka. –Dzisiaj zaczęliście wakacje – zaczął mężczyzna, patrząc na nastolatków. – Jason leci jutro do Los Angeles w ramach pracy i chciałbym Victorio, abyś ty również na tym skorzystała. – blondynka podniosła się z siedzenia.
-Poczekaj. – zawołała. – Nie mogę lecieć.
-Masz plany? – zapytał Jason zaskoczony, na co blondynka pokiwała tylko twierdząco głową, nie chcąc aby jej przyjaciel dowiedział się, że nie zrezygnowała z tej umowy i w dalszym ciągu chce wyciągnąć z gwiazdora jak najwięcej informacji o jego prywatnym życiu.
-To przykro mi, ale już nie masz. – odezwała się Alice, posyłając jej złośliwy uśmieszek. Osiemnastolatka wywróciła oczami, zaciskając dłonie. Wstała z miejsca i wyszła z pomieszczenia.


*

               Czuję się bardzo samotny. Tak, jakbym był jedyną osobą na całym świecie, która czuje się w ten sposób i to nie ma nawet znaczenia. To nie ma znaczenia. To nie ma znaczenia! Może dlatego że ja nie jestem ważny. Mam wrażenie jakbym utknął na świecie, gdzie nikt mnie nie chce. Gdzie czuję, jakbym był kompletnie inny. Gdzie nie potrafię być zrozumiany. Mógłbym krzyczeć tak głośno jakbym chciał, ale krzyk można stłumić, ponieważ nikt tak naprawdę nie wie jak słuchać.

Spojrzał na kartkę papieru. Opuszkami palców przejechał po jej powierzchni. Zamknął oczy, wydychając powietrze. Poczuł jak z jego oczu próbują się wydostać łzy. Zacisnął ręce w pięści. Nienawidził tego uczucia. Nienawidził być sam i nie mieć co robić bo to tylko oznaczało, że ma czas na zastanowienie się, na podejmowanie życiowych decyzji. Nie chciał tego. Marzył, aby wrócić w czasie do tego co już było. Chciał znowu być trzynastolatkiem, któremu marzyła się kariera muzyczna. Problemy z dnia na dzień narastały, a on nie potrafił sobie już z nimi radzić. Starał się wszystko ukrywać, uśmiechając się cały czas. Zdumiewające jak jeden uśmiech może wprowadzić tak wielu ludzi w błąd. Jak doskonale może ukryć wszystko co nie chcę się pokazać. Był zagubiony i jedyną rzecz, którą potrzebował to pomoc. Jednak wszyscy zdają się nie dostrzegać jak bardzo się zmienił, co przeżywa, co czuje.
Usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył oczy i usiadł na łóżku, zakładając na siebie biały podkoszulek z krótkim rękawem. Wytarł krople łez z policzków. Kąciki ust uniosły się ku górze, powodując, że nastolatek znów wyglądał na szczęśliwego.
-Proszę. – powiedział lekko ochrypłym głosem. Do pomieszczenia weszła mama chłopca.
-Jesteśmy w domu. – oznajmiła, blondyn jak na zawołanie wyleciał z pokoju i wyszedł z tourbusa. Byli dokładnie przed domem jego dziadków gdzie miał spędzić wakacje. Przed wejściem czekali na niego przyjaciele. Podszedł do nich szybkim krokiem i z każdym się uściskał. Nie widział ich kilka miesięcy. Przed przyjazdem tutaj nie mógł się doczekać kiedy znowu zobaczy Christiana, Chaza i Ryana. Uwielbiał spędzać z nimi czas, grając w koszykówkę, hokej, nogę, lub po prostu gadając. Każdy z nich był dla niego wyjątkowy na inny sposób. Ryan potrafił określić uczucia Justina lepiej niż on sam, Chaz potrafił zawsze poprawić mu humor, wymyślając najgłupsze zabawy, a Christian potrafił go wysłuchać i pomóc kiedy tego potrzebował.
-Dobrze cię znowu widzieć. – powiedział Somers uśmiechając się wesoło do osiemnastolatka.
-Witaj w Stratford z powrotem. – zawołał siedemnastolatek, wskakując na plecy przyjaciela, czym spowodował że obydwoje się wywrócili i wylądowali na ziemi, zwijając się ze śmiechu.


Od autorki:

Dzisiaj mija rok odkąd zobaczyłam Justina na koncercie na żywo! Z tej właśnie okazji wstawiam nowy rozdział Dziękuję za wszystkie komentarze. Jesteście świetni. No i Justin zawitał do Stratford nareszcie. Teraz akcja będzie się coraz bardziej rozwijać. Przewiduje około 30 rozdziałów tego opowiadania. Jak na razie mam napisane 22 więc jest okay i mogę regularnie wstawiać. To chyba tyle. Do następnego!


5 KOMENTARZY

4 komentarze:

  1. hihihiiihihhi :D tą sytuacje na początku z Vic i Chrisem skojarzyłam sobie, nie wiem dlaczego z TW - Alison i Isaac XDD Rozdział ciekawy, fajnie się rozkręca :>>
    Więc... UDANEGO KONCERTU ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny.. nie moge sie doczekac az Justin spotka sie z Vic :DD
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE JUSTIN PRZYJECHAŁ!
    DOCZEKAŁAM SIĘ, WOOHOOO! XD
    Rozdział ogólnie fajny, lekko się czytało (wybacz, że tak późno komentuje, ale jestem normalnie zawalona nauką, dopiero dzisiaj mam wolną chwilę ;o )
    Czekam na spotkanie Vic, to będzie ciekawe ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. OMFB! Super rozdział! Biedny Christian ;<< Czekam na następny <333

    OdpowiedzUsuń