sobota, 10 maja 2014

Rozdział 14

Obudziła się na dźwięk dzwonka do drzwi. Uniosła głowę i zaraz  poczuła ból rozchodzący się po całych plecach. Spanie na kanapie wcale nie było dobrym pomysłem. Chwyciła się za kark i spróbowała go rozmasować. Rozejrzała się szybko po pokoju. Była u siebie w domu, co ją bardzo zdziwiło, ale już po kilku sekundach przypomniała sobie, że zdołała się zebrać z imprezy po drugiej w nocy, ale nie miała siły już wchodzić po schodach, więc zasnęła w salonie. Słysząc kolejny dzwonek i pukanie do drzwi, niechętnie wstała i nadal rozmasowując kark machinalnie otworzyła drzwi.  
-Czego? – warknęła, krzywiąc się lekko na nagły przypływ dużej ilości promieni słonecznych. Przetarła delikatnie oczy i spojrzała na osobę, która stała dwa kroki od niej. Justin. Był ubrany w biały t-shirt, jeansową kurtkę i czerwone spodnie. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, jednak doskonale było widać kto to jest. Blondynce przeszło przez myśl jak to możliwe, że kiedy czasami się tak ubierze to nikt go na ulicy nie rozpoznaje, ale szybko odpędziła od siebie te myśli, dochodząc do wniosku, że ją to nie powinno obchodzić. Posłała chłopakowi zdziwione spojrzenia, na co odpowiedział jej chytrym uśmieszkiem. Zaśmiał się cicho, zdejmując raybany. Puścił jej oczko i nie pytając o pozwolenie wszedł do środka, rozglądając się na wszystkie strony.
-A znasz takie słowo jak „proszę”? – zapytała, zamykając drzwi z wielkim hukiem. Nienawidziła kiedy ktoś ją budził i zawsze miała wtedy beznadziejny humor. Tym gorzej, że osobą, która przerwała jej drzemkę, był nastolatek, którego zdążyła już znielubić.
-Ciekawe, że o to pytasz, bo tak się składa, że znam, ale nie często używam. Ale nie ja jedyny, prawda? – oparł się o poręcz od schodów, chowając dłonie do kieszeni. Osiemnastolatka wywróciła oczami i zostawiając blondyna samego, weszła do kuchni. Nalała sobie do szklanki wody mineralnej i usiadła przy stole, biorąc do ręki pierwszy lepszy magazyn o modzie. Po kilku sekundach usłyszała kroki i chwilę później zobaczyła jak Justin siada na krześle koło niej, nie spuszczając z niej wzroku.
-Mogę ci w czymś pomóc? – uniosła brew ku górze, starając się, aby jej słowa zabrzmiały jak najbardziej ironicznie.
-Właściwie to zastanawiam się jak taka osoba jak ty może nie mieć serca i być z tego dumna. – powiedział, jednak zanim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć, do pomieszczenia weszła Alice. Klasnęła w ręce na widok chłopaka, ponieważ właśnie na niego czekała, aby przekazał swojej mamie buty, które miała założyć na ślub. Podczas gdy kobieta rozmawiała z gwiazdorem, Victoria niezauważalnie wymknęła się i poszła do siebie na górę. Zamknęła drzwi do swojego pokoju na klucz i zjechała po nich na zimną podłogę. Po policzka zaczęło jej spływać pełno łez, których nie umiała opanować. Słowa osiemnastolatka bardzo ją zabolały. Wiele razy słyszała, że jest wredna, chamska, bezczelna, ale nigdy nie miała pojęcia, że ktoś powie jej, że nie ma serca. Zawsze przed ludźmi grała niewzruszoną, jednak kiedy była sama nie potrafiła sobie poradzić z tym wszystkim. Wygląda na twardą, ale bardzo łatwo ją zranić.
            Po kilkunastu minutach przestała płakać. Zamknęła oczy i odetchnęła, aby się uspokoić. Następnie wstała z ziemi, chwyciła komórkę do ręki i podświetliła ją. Zegar pokazywał godzinę 11:09 co oznaczało, że blondynka musiała się zbierać, jeśli chciała zdążyć na spotkanie z jakimiś ludźmi w sprawie jej pierwszej sesji zdjęciowej. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej błękitną sukienkę, która sięgała przed kolana. Weszła do łazienki, wzięła szybki prysznic, ubrała się w ciuchy i zrobiła lekki makijaż. Gotowa do wyjścia, zgarnęła z łóżka niebieski plecak, do którego schowała telefon, flakonik z perfumami, kilka kosmetyków, butelkę wody i portfel. Nacisnęła na klamkę, pchnęła lekko drzwi, kierując się w stronę wyjścia.
-Gdzie idziesz? – usłyszała głos Alice, która wyszła z kuchni, trzymając w ręce filiżankę z kawą.
-Na zewnątrz. – syknęła, ubierając na nogi błękitne szpilki. Chwyciła błyszczyk i pomalowała sobie nim usta, a następnie przeczesała dłonią swoje włosy, które bezwładnie opadały jej na ramiona.
-Victorio, pamiętaj, żeby sobie kupić sukienkę na ślub. – powiedziała kobieta, podchodząc do nastolatki i poprawiając jej ubrania, gdyż było podwinięte lekko. Osiemnastolatka parsknęła śmiechem na słowa swojej przyszłej macochy,
-Chyba śnisz, że mnie tam zobaczysz. – zawołała i nie czekając na odpowiedź, wyszła z domu.


*

-Nie! – krzyknęła, śmiejąc się wniebogłosy i uciekając przed swoim chłopakiem. W pewnej chwili poczuła ciepłe ręce na swojej talii. Przymknęła oczy, opierając głowę na torsie bruneta. Czuła jego perfumy, które zmysłowo roznosiły się w powietrzu. Położyła swoje dłonie na jego, splątując ich palce.
-Mam cię. – szepnął jej do ucha, wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy. Uwielbiała kiedy mówił do niej tak spokojnie, delikatnie, a jednocześnie z przyjemną dla ucha chrypą. Pocałował ją w policzek i obrócił powoli w swoją stronę. Przejechał kciukiem po jej idealnie wykrojonych ustach, a następnie złożył na nich pocałunek. Odgarnął kosmyk jej ciemnych, długich włosów do tyłu, nie spuszczając wzroku z jej oczu, które tak uwielbiał. – Kocham cię.
-Ja ciebie też. – odpowiedziała, odsuwając się trochę od osiemnastolatka. – Idziemy do chłopców? – zapytała, chwytając jego rękę i ciągnąc go w swoją stronę.
-Polubiłaś ich. – zawołał, ustępując dziewczynie i obydwoje ruszyli w stronę domu Chaza, gdzie mieli być wszyscy. Siedemnastolatka pokiwała twierdząco głową. – A co się stało z tą nieśmiałą Sam?
-Poznała ciebie.
Całą szóstką siedzieli na schodach przed domem, nudząc się. Było tak ciepło, że nie mieli ochoty na nic. Słońce dawało się we znaki i z każdą kolejną minutą było coraz trudniej znieść tak wysoką temperaturę. Już dawno nie było takiej pogody, nie we Stratford.
Nagle Jason poczuł wibracje w kieszeni. Sięgnął do niej i wyciągnął iPhone, a widząc zdjęcie dobrze znanej mu osoby, odebrał połączenie.
-Co tam Vic?
-Chyba ci coś mówiłam o mówieniu to mnie zdrobnieniami. – warknęła na początku rozmowy, a chłopak już sobie ją nawet wyobraził jak marszczy czoło i zagryza dolną warknę, starając się opanować złość. – Co robisz?
-Aktualnie nudzę się z Sam, Chrisem, Justinem, Ryanem i Chazem. A co? – zapytał, odwracając się w stronę towarzystwa. Wszyscy patrzyli na niego, wyczekując na to co blondynka może chcieć od szatyna.
-Fajnie. – powiedziała lekceważąco, a Jason mógł przysiąc, że w tej chwili nawet machnęła ręką. – Przyjeżdżaj na basen do Toronto. Za około dwie godziny kończę, więc się pospiesz. – zawołała i rozłączyła się, nie dając przyjacielowi dojść do słowa. Brooks uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie.
-Zbierajcie się. Jedziemy na basen. – wstał ze schodów i stanął naprzeciwko reszty. – Zmieścimy się w moim w tą stronę, a z powrotem ktoś się zabierze z Vicky. Za 10 minut pod moim domem. – oznajmił i cała szóstka rozeszła się w swoje strony.
Jechali już ponad godzinę, słuchając muzyki i śmiejąc się z kawałów, które opowiadał Christian. Znał ich tyle, że byli zdziwieni jak je wszystkie zapamiętał. O tyle co siedemnastolatkowi nie przeszkadzał fakt, że już za niedługo spotka blondynkę, to jego przyjaciele i Sam nie byli tym zachwyceni. Spędzili z nią trochę czasu ostatnio, ale nikt z nich nie przekonał się do jej osoby na tyle, aby zapomnieć o charakterze nastolatki oraz jej zachowaniu wobec innych ludzi. Szczególną niechęć do dziewczyny wykazywał Justin, który pomimo faktu, że nie znał jej tak długo jak reszta, zdążył ją znielubić i za każdym razem kiedy Jason wspominał o Victorii dziwił się jak to możliwe, że się z nią potrafi przyjaźnić. Co prawda szatyn tłumaczył już im, że trzeba ją bliżej poznać i spędzić z nią więcej czasu, jednak niebieskooka sama z siebie również nie wykazywała żadnej inicjatywy, a wręcz starała się odepchnąć ich wszystkim. Czasami była miła i dało się z nią z czegoś zażartować, ale już po chwili zakładała na twarz maskę dodając niemiły docinek, ktokolwiek się jej nawinął pod ręką.     
Bieber, siedząc na tylnym siedzeniu przy oknie, spoglądał co jakiś czas w boczne lusterko, przyglądając się Jasonowi z ciekawością. Rzadko wtrącał się do rozmowy. Znajdował się we własnym świecie, co jakiś czas jedynie kiwając twierdząco głową lub wymuszając z siebie cichy śmiech, aby ukryć swoją nieobecność. Po za tematem Victorii Parker, dużą uwagę przywiązywała również jego była dziewczyna Selena Gomez. Tęsknił za nią. Czasami, gdy miał gorszy dzień, jedyne o czym marzył to aby dwudziestolatka usiadła koło niego i mocno go przytuliła. Zawsze wtedy zapomniał o wszystkich nieprzyjemnych rzeczach i uspokajał się. Wiedział jednak, że poza tym, że będą się spotykać na najróżniejszych galach ich drogi się nie zejdą. Cierpiał. Ale nie potrafił się do tego przyznać. Nikt poza Christianem nawet nie wiedział co tak naprawdę wydarzyło się w jego związku. Nieraz było już tak, że chciał to wykrzyczeć całemu światu, a następnie popłakać się i ukryć w najdalszym kraju i zapomnieć. Wiele razy podkreślał, że Beliebers znaczą dla niego naprawdę bardzo dużo, jednak tym razem nawet im nie potrafił tego powiedzieć. Bo tak właściwie, mówiąc im, powiedziałby większej połowie świata. Kochał ich jak rodzinę, a gdyby się dowiedzieli prawdy, byliby na niego źli i potępili by jego zachowanie. Niekiedy dodawało mu kopa kiedy jego fani pisali i mówili co według nich robił źle i dzięki temu starał się zmieniać, aby nikt przez niego nie musiał cierpieć, ale czasami też potrafiło go to zdołować i miał wtedy chęć nie wychodzić z łóżka przez kilka najbliższych dni. Zawsze wtedy jednak byli przy nim przyjaciele i rodzina. Starali się zrobić wszystko co w ich mocy, aby przywrócić Justina do porządku dziennego, jednak nie zawsze się to udawało w stu procentach i nastolatek sam musiał o siebie zadbać.
-Justin co jest? – z rozmyślań wyrwał go głos Jasona, który popatrzył na niego poprzez lusterko. Wszyscy zwrócili na niego uwagę, oczekując odpowiedzi ze strony gwiazdora. Chłopak jednak nie mógł im powiedzieć całej prawdy, że myślał o Selenie, bo musiałby tłumaczyć całe ostatnie dwa lata swojego życia, na co nie był jeszcze gotowy. W chwili do w jego głowie z powrotem pojawiła się twarz blondynki, na której malował się chytry uśmieszek.
-Nadal nie rozumiem jak to możliwe, że przyjaźnisz się z Victorią. – powiedział, mając nadzieję, że uwierzą mu, że właśnie o tym myślał przez ostatnią godzinę. Po części nie skłamał, bo naprawdę o tym myślał, jednak tylko przez chwilę. Zobaczył jak szatyn wywraca oczami, na co jego dziewczyna zaśmiała się cicho, chociaż po jej twarzy można było wywnioskować, że sama chciałaby poznać powód dla którego dwie zupełnie inne osoby, potrafią się ze sobą dogadywać tak dobrze. Każdy normalny chłopak, na miejscu Nicolsa, nie wytrzymał by z kimś takim jak Victoria Anne Parker. – No zobacz. Ona jest chamska, bezczelna, ma gdzieś czyjeś problemy i jedyne co ją obchodzi to ona. – dodał, a Chaz razem z Ryanem mu przytaknęli, za to na twarzy Chrisa pojawiła się wściekłość, którą za wszelką cenę starał się pohamować, zaciskając dłonie w pięści i przygryzając delikatnie dolną wargę. Po kilku sekundach ciszy szatyn głośno się zaśmiał, spoglądając na siedemnastolatka.
-Zachowujesz się identycznie do Vic, jak jest wkurzona. – oznajmił, co wywołało delikatny uśmiech u Beadlesa. Szatynka delikatnie uderzył Jasona w ramię, dając mu znak, że wszyscy czekając na to co powie o blondynce. Westchnął cicho, kręcąc bezradnie głową. – Nie wiem jak mam wam to wytłumaczyć. Nie znacie jej i nawet nie staracie się poznać. Wiem, że Victoria nie należy do osób, które opowiadają o sobie na prawo i lewo, jednak tak szczerze to zaciekawiła mnie już pierwszego dnia szkoły, kiedy się tu przeprowadziła. Zaintrygowało mnie to, że jest dla wszystkich taka niemiła. Od zawsze uważałem, że żaden człowiek nie jest od urodzenia taki i to pojawia się, kiedy coś się dzieje niedobrego w czyimś życiu. Po kilku miesiącach chodzenia za nią, ona skapitulowała i coraz łatwiej jej było się ze mną zadawać, a z czasem nawet mówiła mi o swoich problemach. Nigdy jednak nie poprosiła mnie, aby jej pomóc. Zawsze wszystko robi na własną rękę. Po za tym mówicie o niej tak jakbyście chcieli powiedzieć, że nie ma serca. To nie prawda. Vicky udaje twardą, ale bardzo łatwo ją zranić.
-Chcesz powiedzieć, że Parker kiedyś miała trudną sytuację i przez to co się kiedyś wydarzyło, stała się taka jaka jest? – zapytał Ryan, który jako jedyny zdobył się na zadanie tego pytania. Reszta siedziała z zaskoczonymi minami, starając sobie ułożyć to wszystko w głowie. Jedyną osobą, która nie wierzyła w słowa Jasona, był Justin. On znał kilka osób podobnych do Victorii i wiedział, że takim ludziom po prostu sprawia przyjemność zadawanie innym bólu i poniżanie ich.
-Hmm, no jakby nie patrzeć to właśnie to starałem się wam przekazać. – odpowiedział szatyn, nie odrywając wzroku od jezdni. – Ale widzę, że Justin mi nie wierzy. Nie musisz przecież. Mówię tylko to co wiem i to co sam zaobserwowałem. Vic nigdy mi nie zwierzała się ze wszystkiego, więc większość to moje własne obserwacje i spostrzeżenia. Ona ma trudny charakter, ale tak naprawdę to dzięki temu ona najdalej z nas wszystkich zajdzie. Będzie potrafiła się ustawić. Pomimo, że tak wiele osób wykorzystywała i poniżała w szkole, wszyscy skakali wokół niej, a chłopcy się nawet ślinili. Nawet wasza dwójka. – dodał, odwracając na chwilę głowę w stronę Chaza i Ryana, na co osiemnastolatkowie spuścili głowy, wpatrując się w swoje dłonie i unikając wzroku innych.
Kiedy dojechali na miejsce, wysiedli z samochodu i ruszyli w kierunku dużego budynku gdzie znajdował się basen. W pewnym momencie usłyszeli pisk opon. Odwrócili się i zobaczyli jak dobrze znana im osoba wysiada ze swojego białego porsche. Zatrzasnęła drzwi i zdjęła okulary przeciwsłoneczne. Gdy wzrok blondynki spoczął na nich, widać było, że nie jest zachwycona ich obecnością, ale nikt poza Samanthą zdawał się nie przejmować tym, że zaraz padną niemiłe słowa z ust osiemnastolatki. Jednak jeszcze większym zdziwieniem było to, że dziewczyna rzuciła do nich krótkie „cześć” i weszła do środka, zostawiając zdziwionych znajomych z głupimi wyrazami twarzy.
-No i zapomniałem dodać, że kręci mnie fakt, że jest nieprzewidywalna. – dodał Jason cicho, aby usłyszeli to chłopcy, jednak nie doszło do uszu jego dziewczyny.
-Gdzie one są? – zapytał zniecierpliwiony Christian, kiedy wraz z przyjaciółmi czekał na Victorie i Sam, aż wyjdą z szatni. Minęła niecała minuta, a przez drzwi przeszła siedemnastolatka. Ubrana była w kostium kąpielowy w czerwone gwiazdki. Włosy miała spięte w koka, a przez głowę była przewiązana ciemno zielona bandanka. Widząc osiemnastolatków uśmiechnęła się do nich szeroko i podeszła w ich stronę. Pocałowała swojego chłopaka w policzek, a następnie wskazała palcem aby wyszli na basen na zewnątrz, zamiast siedzieć w środku. – A gdzie Vicky?
-Zaraz przyjdzie. – odpowiedziała szatynka. Całą szóstką wyszli na pole. Chaz, Ryan, Justin i Jason od razu wskoczyli do basenu i zaczęli się wyścigować kto pierwszy dopłynie do drugiego końca. Natomiast Chris wraz z Samanthą usiedli przy brzegu, zamaczając jedynie nogi. – Czemu nie umiesz sobie odpuścić jej?
-Nie rozumiem.
-Rozumiesz. – powiedziała wystawiając twarz w stronę słońca. – Podoba ci się i nie zmieniłeś o niej zdania wtedy jak graliście w kosza. Uważasz, że Victoria jest dobrą osobą i po prostu to ukrywa. Tak jak Jason powiedział.
-A ty tak nie uważasz? – zmarszczył czoło, spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiem, że to mój chłopak i w ogóle, ale nie muszę się z nim zgadzać. Staram się nie rozmawiać z nim na temat jego przyjaźni z Victorią, ale prawda jest taka, że mi to przeszkadza, bo owinęła sobie go wokół palca. On ma za dobre serce i za bardzo się o nią troszczy, a później źle na tym wyjdzie.
-Jestem kompletnie innego zdania. W końcu tak naprawdę nie znamy jej. Nie powinniśmy oceniać.
-Niektórych ludzi nie trzeba poznawać lepiej, aby określić czy są dobrzy, czy źli. Czasami to po prostu widać.
-Przestań mi tak słodzić, bo się poczerwienię. – usłyszeli sarkastyczny, dziewczęcy głos. Odwrócili się, a tuż nad nimi stała osiemnastolatka z założonymi rękami na klatce piersiowej. Spoglądała na nich tajemniczo, nie okazywała żadnych uczuć. Ubrana była w swoją bieliznę, czym zdziwiła Christiana. Czarny stanik i czarne majtki z białą koronką doskonale podkreślały jej idealną talię. Włosy związane były w kucyk, a na nosie założone miała okulary. W tym momencie chłopcy podpłynęli do trójki i spojrzeli zdziwieni na Victorię. – Co? – zapytała, widząc zmieszanie na ich twarzach.
-Czemu nie przebrałaś się w kostium kąpielowy? – głos zabrał Chaz, wychodząc z wody.
-Gdybym wiedziała, że pojadę na basen to bym wzięła, prawda? – odezwała się chamsko. Odeszła od nich kawałek i rozłożyła sobie ręcznik na trawie, a następnie położyła się na nim.
-Czasami nie ogarniam jej toku myślenia. – zawołał Ryan, czym wywołał śmiech u reszty. Wszyscy podążyli śladami blondynki i rozłożyli się niedaleko niej.

No to teraz zaczynamy najciekawszy punkt programu.



1 komentarz: