Obudziła się na dźwięk dzwonka do drzwi. Uniosła głowę
i zaraz poczuła ból rozchodzący się po
całych plecach. Spanie na kanapie wcale nie było dobrym pomysłem. Chwyciła się
za kark i spróbowała go rozmasować. Rozejrzała się szybko po pokoju. Była u
siebie w domu, co ją bardzo zdziwiło, ale już po kilku sekundach przypomniała
sobie, że zdołała się zebrać z imprezy po drugiej w nocy, ale nie miała siły
już wchodzić po schodach, więc zasnęła w salonie. Słysząc kolejny dzwonek i
pukanie do drzwi, niechętnie wstała i nadal rozmasowując kark machinalnie
otworzyła drzwi.
-Czego? –
warknęła, krzywiąc się lekko na nagły przypływ dużej ilości promieni
słonecznych. Przetarła delikatnie oczy i spojrzała na osobę, która stała dwa
kroki od niej. Justin. Był ubrany w biały t-shirt, jeansową kurtkę i
czerwone spodnie. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, jednak doskonale było
widać kto to jest. Blondynce przeszło przez myśl jak to możliwe, że kiedy
czasami się tak ubierze to nikt go na ulicy nie rozpoznaje, ale szybko
odpędziła od siebie te myśli, dochodząc do wniosku, że ją to nie powinno
obchodzić. Posłała chłopakowi zdziwione spojrzenia, na co odpowiedział jej
chytrym uśmieszkiem. Zaśmiał się cicho, zdejmując raybany. Puścił jej oczko i
nie pytając o pozwolenie wszedł do środka, rozglądając się na wszystkie strony.
-A znasz
takie słowo jak „proszę”? – zapytała, zamykając drzwi z wielkim hukiem.
Nienawidziła kiedy ktoś ją budził i zawsze miała wtedy beznadziejny humor. Tym
gorzej, że osobą, która przerwała jej drzemkę, był nastolatek, którego zdążyła
już znielubić.
-Ciekawe, że
o to pytasz, bo tak się składa, że znam, ale nie często używam. Ale nie ja
jedyny, prawda? – oparł się o poręcz od schodów, chowając dłonie do kieszeni.
Osiemnastolatka wywróciła oczami i zostawiając blondyna samego, weszła do
kuchni. Nalała sobie do szklanki wody mineralnej i usiadła przy stole, biorąc
do ręki pierwszy lepszy magazyn o modzie. Po kilku sekundach usłyszała kroki i
chwilę później zobaczyła jak Justin siada na krześle koło niej, nie spuszczając
z niej wzroku.
-Mogę ci w
czymś pomóc? – uniosła brew ku górze, starając się, aby jej słowa zabrzmiały
jak najbardziej ironicznie.
-Właściwie
to zastanawiam się jak taka osoba jak ty może nie mieć serca i być z tego
dumna. – powiedział, jednak zanim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć, do
pomieszczenia weszła Alice. Klasnęła w ręce na widok chłopaka, ponieważ właśnie
na niego czekała, aby przekazał swojej mamie buty, które miała założyć na ślub.
Podczas gdy kobieta rozmawiała z gwiazdorem, Victoria niezauważalnie wymknęła
się i poszła do siebie na górę. Zamknęła drzwi do swojego pokoju na klucz i
zjechała po nich na zimną podłogę. Po policzka zaczęło jej spływać pełno łez,
których nie umiała opanować. Słowa osiemnastolatka bardzo ją zabolały. Wiele
razy słyszała, że jest wredna, chamska, bezczelna, ale nigdy nie miała pojęcia,
że ktoś powie jej, że nie ma serca. Zawsze przed ludźmi grała niewzruszoną,
jednak kiedy była sama nie potrafiła sobie poradzić z tym wszystkim. Wygląda na
twardą, ale bardzo łatwo ją zranić.
Po kilkunastu minutach przestała płakać. Zamknęła oczy i odetchnęła, aby się
uspokoić. Następnie wstała z ziemi, chwyciła komórkę do ręki i podświetliła ją.
Zegar pokazywał godzinę 11:09 co oznaczało, że blondynka musiała się zbierać,
jeśli chciała zdążyć na spotkanie z jakimiś ludźmi w sprawie jej pierwszej
sesji zdjęciowej. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej błękitną sukienkę,
która sięgała przed kolana. Weszła do łazienki, wzięła szybki
prysznic, ubrała się w ciuchy i zrobiła lekki makijaż. Gotowa do wyjścia,
zgarnęła z łóżka niebieski plecak, do którego schowała telefon, flakonik z
perfumami, kilka kosmetyków, butelkę wody i portfel. Nacisnęła na klamkę,
pchnęła lekko drzwi, kierując się w stronę wyjścia.
-Gdzie
idziesz? – usłyszała głos Alice, która wyszła z kuchni, trzymając w ręce
filiżankę z kawą.
-Na
zewnątrz. – syknęła, ubierając na nogi błękitne szpilki. Chwyciła błyszczyk i
pomalowała sobie nim usta, a następnie przeczesała dłonią swoje włosy, które
bezwładnie opadały jej na ramiona.
-Victorio,
pamiętaj, żeby sobie kupić sukienkę na ślub. – powiedziała kobieta, podchodząc
do nastolatki i poprawiając jej ubrania, gdyż było podwinięte lekko.
Osiemnastolatka parsknęła śmiechem na słowa swojej przyszłej macochy,
-Chyba
śnisz, że mnie tam zobaczysz. – zawołała i nie czekając na odpowiedź, wyszła z
domu.
*
-Nie! – krzyknęła, śmiejąc się wniebogłosy i uciekając
przed swoim chłopakiem. W pewnej chwili poczuła ciepłe ręce na swojej talii.
Przymknęła oczy, opierając głowę na torsie bruneta. Czuła jego perfumy, które
zmysłowo roznosiły się w powietrzu. Położyła swoje dłonie na jego, splątując
ich palce.
-Mam cię. –
szepnął jej do ucha, wywołując szeroki uśmiech na jej twarzy. Uwielbiała kiedy
mówił do niej tak spokojnie, delikatnie, a jednocześnie z przyjemną dla ucha
chrypą. Pocałował ją w policzek i obrócił powoli w swoją stronę. Przejechał
kciukiem po jej idealnie wykrojonych ustach, a następnie złożył na nich
pocałunek. Odgarnął kosmyk jej ciemnych, długich włosów do tyłu, nie
spuszczając wzroku z jej oczu, które tak uwielbiał. – Kocham cię.
-Ja ciebie
też. – odpowiedziała, odsuwając się trochę od osiemnastolatka. – Idziemy do
chłopców? – zapytała, chwytając jego rękę i ciągnąc go w swoją stronę.
-Polubiłaś
ich. – zawołał, ustępując dziewczynie i obydwoje ruszyli w stronę domu Chaza,
gdzie mieli być wszyscy. Siedemnastolatka pokiwała twierdząco głową. – A co się
stało z tą nieśmiałą Sam?
-Poznała
ciebie.
Całą szóstką siedzieli na schodach przed domem, nudząc
się. Było tak ciepło, że nie mieli ochoty na nic. Słońce dawało się we znaki i
z każdą kolejną minutą było coraz trudniej znieść tak wysoką temperaturę. Już
dawno nie było takiej pogody, nie we Stratford.
Nagle Jason poczuł wibracje w kieszeni. Sięgnął do
niej i wyciągnął iPhone, a widząc zdjęcie dobrze znanej mu osoby, odebrał
połączenie.
-Co tam Vic?
-Chyba ci
coś mówiłam o mówieniu to mnie zdrobnieniami. – warknęła na początku rozmowy, a
chłopak już sobie ją nawet wyobraził jak marszczy czoło i zagryza dolną warknę,
starając się opanować złość. – Co robisz?
-Aktualnie
nudzę się z Sam, Chrisem, Justinem, Ryanem i Chazem. A co? – zapytał,
odwracając się w stronę towarzystwa. Wszyscy patrzyli na niego, wyczekując na
to co blondynka może chcieć od szatyna.
-Fajnie. –
powiedziała lekceważąco, a Jason mógł przysiąc, że w tej chwili nawet machnęła
ręką. – Przyjeżdżaj na basen do Toronto. Za około dwie godziny kończę, więc się
pospiesz. – zawołała i rozłączyła się, nie dając przyjacielowi dojść do słowa.
Brooks uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie.
-Zbierajcie
się. Jedziemy na basen. – wstał ze schodów i stanął naprzeciwko reszty. –
Zmieścimy się w moim w tą stronę, a z powrotem ktoś się zabierze z Vicky. Za 10
minut pod moim domem. – oznajmił i cała szóstka rozeszła się w swoje strony.
Jechali już ponad godzinę, słuchając muzyki i śmiejąc
się z kawałów, które opowiadał Christian. Znał ich tyle, że byli zdziwieni jak
je wszystkie zapamiętał. O tyle co siedemnastolatkowi nie przeszkadzał fakt, że
już za niedługo spotka blondynkę, to jego przyjaciele i Sam nie byli tym
zachwyceni. Spędzili z nią trochę czasu ostatnio, ale nikt z nich nie przekonał
się do jej osoby na tyle, aby zapomnieć o charakterze nastolatki oraz jej
zachowaniu wobec innych ludzi. Szczególną niechęć do dziewczyny wykazywał
Justin, który pomimo faktu, że nie znał jej tak długo jak reszta, zdążył ją
znielubić i za każdym razem kiedy Jason wspominał o Victorii dziwił się jak to
możliwe, że się z nią potrafi przyjaźnić. Co prawda szatyn tłumaczył już im, że
trzeba ją bliżej poznać i spędzić z nią więcej czasu, jednak niebieskooka sama
z siebie również nie wykazywała żadnej inicjatywy, a wręcz starała się
odepchnąć ich wszystkim. Czasami była miła i dało się z nią z czegoś
zażartować, ale już po chwili zakładała na twarz maskę dodając niemiły docinek,
ktokolwiek się jej nawinął pod ręką.
Bieber, siedząc na tylnym siedzeniu przy oknie,
spoglądał co jakiś czas w boczne lusterko, przyglądając się Jasonowi z
ciekawością. Rzadko wtrącał się do rozmowy. Znajdował się we własnym świecie,
co jakiś czas jedynie kiwając twierdząco głową lub wymuszając z siebie cichy
śmiech, aby ukryć swoją nieobecność. Po za tematem Victorii Parker, dużą uwagę
przywiązywała również jego była dziewczyna Selena Gomez. Tęsknił za nią.
Czasami, gdy miał gorszy dzień, jedyne o czym marzył to aby dwudziestolatka
usiadła koło niego i mocno go przytuliła. Zawsze wtedy zapomniał o wszystkich
nieprzyjemnych rzeczach i uspokajał się. Wiedział jednak, że poza tym, że będą
się spotykać na najróżniejszych galach ich drogi się nie zejdą. Cierpiał. Ale
nie potrafił się do tego przyznać. Nikt poza Christianem nawet nie wiedział co
tak naprawdę wydarzyło się w jego związku. Nieraz było już tak, że chciał to wykrzyczeć całemu światu, a
następnie popłakać się i ukryć w najdalszym kraju i zapomnieć. Wiele razy
podkreślał, że Beliebers znaczą dla niego naprawdę bardzo dużo, jednak tym
razem nawet im nie potrafił tego powiedzieć. Bo tak właściwie, mówiąc im,
powiedziałby większej połowie świata. Kochał ich jak rodzinę, a gdyby się
dowiedzieli prawdy, byliby na niego źli i potępili by jego zachowanie. Niekiedy
dodawało mu kopa kiedy jego fani pisali i mówili co według nich robił źle i dzięki temu starał się zmieniać, aby nikt
przez niego nie musiał cierpieć, ale czasami też potrafiło go to zdołować i
miał wtedy chęć nie wychodzić z łóżka przez kilka najbliższych dni. Zawsze
wtedy jednak byli przy nim przyjaciele i rodzina. Starali się zrobić wszystko
co w ich mocy, aby przywrócić Justina do porządku dziennego, jednak nie zawsze
się to udawało w stu procentach i nastolatek sam musiał o siebie zadbać.
-Justin co
jest? – z rozmyślań wyrwał go głos Jasona, który popatrzył na niego poprzez
lusterko. Wszyscy zwrócili na niego uwagę, oczekując odpowiedzi ze strony
gwiazdora. Chłopak jednak nie mógł im powiedzieć całej prawdy, że myślał o
Selenie, bo musiałby tłumaczyć całe ostatnie dwa lata swojego życia, na co nie
był jeszcze gotowy. W chwili do w jego głowie z powrotem pojawiła się twarz
blondynki, na której malował się chytry uśmieszek.
-Nadal nie
rozumiem jak to możliwe, że przyjaźnisz się z Victorią. – powiedział, mając
nadzieję, że uwierzą mu, że właśnie o tym myślał przez ostatnią godzinę. Po części
nie skłamał, bo naprawdę o tym myślał, jednak tylko przez chwilę. Zobaczył jak
szatyn wywraca oczami, na co jego dziewczyna zaśmiała się cicho, chociaż po jej
twarzy można było wywnioskować, że sama chciałaby poznać powód dla którego dwie
zupełnie inne osoby, potrafią się ze sobą dogadywać tak dobrze. Każdy normalny
chłopak, na miejscu Nicolsa, nie wytrzymał by z kimś takim jak Victoria Anne
Parker. – No zobacz. Ona jest chamska, bezczelna, ma gdzieś czyjeś problemy i
jedyne co ją obchodzi to ona. – dodał, a Chaz razem z Ryanem mu przytaknęli, za
to na twarzy Chrisa pojawiła się wściekłość, którą za wszelką cenę starał się
pohamować, zaciskając dłonie w pięści i przygryzając delikatnie dolną wargę. Po
kilku sekundach ciszy szatyn głośno się zaśmiał, spoglądając na
siedemnastolatka.
-Zachowujesz
się identycznie do Vic, jak jest wkurzona. – oznajmił, co wywołało delikatny
uśmiech u Beadlesa. Szatynka delikatnie uderzył Jasona w ramię, dając mu znak,
że wszyscy czekając na to co powie o blondynce. Westchnął cicho, kręcąc
bezradnie głową. – Nie wiem jak mam wam to wytłumaczyć. Nie znacie jej i nawet
nie staracie się poznać. Wiem, że Victoria nie należy do osób, które opowiadają
o sobie na prawo i lewo, jednak tak szczerze to zaciekawiła mnie już pierwszego
dnia szkoły, kiedy się tu przeprowadziła. Zaintrygowało mnie to, że jest dla
wszystkich taka niemiła. Od zawsze uważałem, że żaden człowiek nie jest od
urodzenia taki i to pojawia się, kiedy coś się dzieje niedobrego w czyimś
życiu. Po kilku miesiącach chodzenia za nią, ona skapitulowała i coraz łatwiej
jej było się ze mną zadawać, a z czasem nawet mówiła mi o swoich problemach.
Nigdy jednak nie poprosiła mnie, aby jej pomóc. Zawsze wszystko robi na własną
rękę. Po za tym mówicie o niej tak jakbyście chcieli powiedzieć, że nie ma
serca. To nie prawda. Vicky udaje twardą, ale bardzo łatwo ją zranić.
-Chcesz
powiedzieć, że Parker kiedyś miała trudną sytuację i przez to co się kiedyś
wydarzyło, stała się taka jaka jest? – zapytał Ryan, który jako jedyny zdobył
się na zadanie tego pytania. Reszta siedziała z zaskoczonymi minami, starając
sobie ułożyć to wszystko w głowie. Jedyną osobą, która nie wierzyła w słowa
Jasona, był Justin. On znał kilka osób podobnych do Victorii i wiedział, że
takim ludziom po prostu sprawia przyjemność zadawanie innym bólu i poniżanie
ich.
-Hmm, no
jakby nie patrzeć to właśnie to starałem się wam przekazać. – odpowiedział
szatyn, nie odrywając wzroku od jezdni. – Ale widzę, że Justin mi nie wierzy.
Nie musisz przecież. Mówię tylko to co wiem i to co sam zaobserwowałem. Vic
nigdy mi nie zwierzała się ze wszystkiego, więc większość to moje własne
obserwacje i spostrzeżenia. Ona ma trudny charakter, ale tak naprawdę to dzięki
temu ona najdalej z nas wszystkich zajdzie. Będzie potrafiła się ustawić.
Pomimo, że tak wiele osób wykorzystywała i poniżała w szkole, wszyscy skakali
wokół niej, a chłopcy się nawet ślinili. Nawet wasza dwójka. – dodał,
odwracając na chwilę głowę w stronę Chaza i Ryana, na co osiemnastolatkowie
spuścili głowy, wpatrując się w swoje dłonie i unikając wzroku innych.
Kiedy dojechali na miejsce, wysiedli z samochodu i
ruszyli w kierunku dużego budynku gdzie znajdował się basen. W pewnym momencie
usłyszeli pisk opon. Odwrócili się i zobaczyli jak dobrze znana im osoba
wysiada ze swojego białego porsche. Zatrzasnęła drzwi i zdjęła okulary
przeciwsłoneczne. Gdy wzrok blondynki spoczął na nich, widać było, że nie jest
zachwycona ich obecnością, ale nikt poza Samanthą zdawał się nie przejmować
tym, że zaraz padną niemiłe słowa z ust osiemnastolatki. Jednak jeszcze
większym zdziwieniem było to, że dziewczyna rzuciła do nich krótkie „cześć” i
weszła do środka, zostawiając zdziwionych znajomych z głupimi wyrazami twarzy.
-No i
zapomniałem dodać, że kręci mnie fakt, że jest nieprzewidywalna. – dodał Jason
cicho, aby usłyszeli to chłopcy, jednak nie doszło do uszu jego dziewczyny.
-Gdzie one
są? – zapytał zniecierpliwiony Christian, kiedy wraz z przyjaciółmi czekał na
Victorie i Sam, aż wyjdą z szatni. Minęła niecała minuta, a przez drzwi
przeszła siedemnastolatka. Ubrana była w kostium kąpielowy w czerwone gwiazdki.
Włosy miała spięte w koka, a przez głowę była przewiązana ciemno zielona
bandanka. Widząc osiemnastolatków uśmiechnęła się do nich szeroko i podeszła w
ich stronę. Pocałowała swojego chłopaka w policzek, a następnie wskazała palcem
aby wyszli na basen na zewnątrz, zamiast siedzieć w środku. – A gdzie Vicky?
-Zaraz
przyjdzie. – odpowiedziała szatynka. Całą szóstką wyszli na pole. Chaz, Ryan,
Justin i Jason od razu wskoczyli do basenu i zaczęli się wyścigować kto
pierwszy dopłynie do drugiego końca. Natomiast Chris wraz z Samanthą usiedli
przy brzegu, zamaczając jedynie nogi. – Czemu nie umiesz sobie odpuścić jej?
-Nie
rozumiem.
-Rozumiesz.
– powiedziała wystawiając twarz w stronę słońca. – Podoba ci się i nie
zmieniłeś o niej zdania wtedy jak graliście w kosza. Uważasz, że Victoria jest
dobrą osobą i po prostu to ukrywa. Tak jak Jason powiedział.
-A ty tak
nie uważasz? – zmarszczył czoło, spoglądając w stronę dziewczyny.
-Wiem, że to
mój chłopak i w ogóle, ale nie muszę się z nim zgadzać. Staram się nie
rozmawiać z nim na temat jego przyjaźni z Victorią, ale prawda jest taka, że mi
to przeszkadza, bo owinęła sobie go wokół palca. On ma za dobre serce i za
bardzo się o nią troszczy, a później źle na tym wyjdzie.
-Jestem
kompletnie innego zdania. W końcu tak naprawdę nie znamy jej. Nie powinniśmy
oceniać.
-Niektórych
ludzi nie trzeba poznawać lepiej, aby określić czy są dobrzy, czy źli. Czasami
to po prostu widać.
-Przestań mi
tak słodzić, bo się poczerwienię. – usłyszeli sarkastyczny, dziewczęcy głos.
Odwrócili się, a tuż nad nimi stała osiemnastolatka z założonymi rękami na
klatce piersiowej. Spoglądała na nich tajemniczo, nie okazywała żadnych
uczuć. Ubrana była w swoją bieliznę, czym zdziwiła Christiana. Czarny
stanik i czarne majtki z białą koronką doskonale podkreślały jej idealną talię.
Włosy związane były w kucyk, a na nosie założone miała okulary. W tym momencie
chłopcy podpłynęli do trójki i spojrzeli zdziwieni na Victorię. – Co? –
zapytała, widząc zmieszanie na ich twarzach.
-Czemu nie
przebrałaś się w kostium kąpielowy? – głos zabrał Chaz, wychodząc z wody.
-Gdybym
wiedziała, że pojadę na basen to bym wzięła, prawda? – odezwała się chamsko.
Odeszła od nich kawałek i rozłożyła sobie ręcznik na trawie, a następnie
położyła się na nim.
-Czasami nie
ogarniam jej toku myślenia. – zawołał Ryan, czym wywołał śmiech u reszty.
Wszyscy podążyli śladami blondynki i rozłożyli się niedaleko niej.
No to teraz zaczynamy najciekawszy punkt programu.
oooo...jest super :)
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne