Minął tydzień od kiedy Victoria ostatni raz widziała
kogokolwiek z przyjaciół Justina, albo Jasona. Większość czasu spędzała na
sesjach zdjęciowych, które odbywały się co drugi dzień, a kiedy już miała wolne
swoją uwagę poświęcała Rosalie, która z dnia na dzień coraz gorzej znosiła
zachowanie swojego ojca. Od kiedy zobaczył ją palącą, sprawdza ją na każdym
kroku i kiedy tylko przyuważy coś niepokojącego, złości się na trzynastolatkę.
Jest to dla niej lekki szok, zważając na to, że nigdy się tak jeszcze nie zachowywał.
Wiecznie zapracowany, nie mający czasu dla nikogo. W końcu zaczęło się to
zmieniać i pomimo że szatynka od tak dawna właśnie tego pragnęła, teraz nie
potrafi znieść tej sytuacji.
Wcześnie rano we wtorek Victoria weszła do budynku
posterunku policji w Stratford. Czuła na plecach zimne podmuchy wiatru. Dzisiaj
chciała dowiedzieć się czy jest możliwość, żeby ktoś pracujący tutaj pomógł jej
odnaleźć jej rodzoną matkę. Pierwszą opcją o jakiej pomyślała blondynka był co
prawda, aby zgłosić się do prywatnego detektywa jednak dziewczyna nie miała na
tyle pieniędzy, by zapłacić komukolwiek za usługi. Ostatnimi czasy Andrew
Parker zaczął jej przeznaczać minimalną kwotę na swoje wydatki tygodniowo i
dostaje jedynie 10 dolarów. Za sesje zdjęciowe niestety nie dostaje
wynagrodzenia, ze względu na to, że jest początkującą modelką i trzeba najpierw
ją wypromować, aby zaczęto jej składać poważne propozycje i pierwszym zleceniem
będzie pozowanie wraz z Justinem Bieberem. Nikt tak naprawdę nie wie jakim
cudem menadżer gwiazdora dowiedział się o istnieniu Victorii, ponieważ jeszcze
wtedy nie podpisała umowy na czas z bliższą nieokreślony z tutejszą firmą
modelingową, jednak właśnie dzięki temu, że usłyszano o propozycji złożonej
dziewczynie, zaczęli się nią interesować właśnie owa firma.
Osiemnastolatka otworzyła drzwi. W chłodnym holu
panował półmrok, paliło się tylko kilka lamp. O tej właśnie przychodziły osoby
na ranną zmianę, więc Victoria właśnie dlatego postanowiła tutaj przyjść o
szóstej. Nie chciała robić zbytniego zamieszania, a znając jej szczęście w
późniejszych porach mogłaby przez przypadek spotkać jakąś osobę z jej
byłej szkoły, która została aresztowana z jakiegoś banalnego powodu, jak picie
alkoholu w miejsc publicznym, czy posiadanie narkotyków co u nich w szkole nie
było niczym szczególnym. Ruszyła po schodach do góry, wiedząc dokładnie gdzie
ma się udać, ponieważ wczorajszego wieczoru sprawdziła wszystko na laptopie.
Jej kroki było słychać w całej przestrzeni. Przechodząc przez korytarz, szukała
odpowiedniego pokoju, a kiedy wreszcie go znalazła, poprawiła
swoje ubranie. Zapukała i po chwili, słysząc zaproszenie, nacisnęła na
klamkę, wchodząc do pomieszczenia. Było ono niewielkie. Ściany pomalowane na
kolor jasno niebieski z odcieniami granatu. Naprzeciwko wejścia znajdowało się
biurko przy którym siedziało dwóch mężczyzn, mających około trzydzieści lat.
Jeden z nich, szatyn, wstał z krzesła i żegnając się z drugim przez uścisk
dłoni, wyminął blondynkę, skinąwszy lekko głową i wyszedł.
-Dzień
dobry. – odezwał się mężczyzna o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach.
Ubrany był w zwykłą białą koszulkę i jasno żółty sweterek w serek. Podniósł się
do pozycji stojącej i wyciągnął rękę w stronę Victorii. Dziewczyna podeszła w
jego stronę, wsuwając swoją małą dłoń w jego i potrząsając lekko. Usiadła na
krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedział tamten szatyn, zakładając nogę
na nogę. – W czym mogę pani pomóc?
-Dzień
dobry. Moje imię to Victoria Anne Parker i przyszłam do pana w sprawie mojej
mamy. Kiedy byłam mała, ona odeszła od mojego ojca, zostawiając mnie i młodszą
siostrę z nim i bardzo by mi zależało na odnalezieniu jej. – powiedziała,
wpatrując się w widocznie niewyspaną twarz policjanta.
-Rozumiem,
ale nie wiem czy jestem w stanie pani pomóc. Tu w wydziale zajmujemy się
dochodzeniem i w większości to oznacza popełnienie jakiegoś przestępstwa.
-Tak, wiem,
ale naprawdę bardzo mi na tym zależy.
-To musi się
pani skierować do prywatnego detektywa. Oczywiście jeżeli ma pani skończone
osiemnaście lat. Bardzo mi przykro, ale ja akurat nie mogę w niczym pomóc. –
oznajmił, rozkładając dłonie, które jeszcze przed chwilą były złączone, w
geście bezradności.
-Mam
ukończone, ale niestety nie mam pieniędzy, a wiem, że gdybym poprosiła o nie
ojca, to zadawałby pytania po co mi one i wtedy na pewno nie pozwoliłby mi jej
szukać.
-To ja już
nic nie zrobię. Przepraszam. – odpowiedział. Blondynka wywróciła oczami i
rzucając krótkie pożegnanie, wyszła z pomieszczenia. Skierowała się w stronę
swojego samochodu. Pozostała jej jeszcze jedna możliwość. Miała jednak
nadzieję, że nie będzie musiała tego robić, ale była tak zdeterminowana, aby
odnaleźć swoją rodzicielkę, że nie miało dla niej nawet znaczenia w jaki sposób
to osiągnie. Była zdeterminowana, aby osiągnąć swój cel. Wsiadła do środka,
wsadziła kluczyki do stacyjki i przekręciła, powodując, że auto zapaliło.
Zapięła pas bezpieczeństwa i z piskiem opon odjechała sprzed budynku policji.
Po niecałych pięciu minutach była na miejscu. Podjechała pod dobrze jej znany
dom. Podeszła do drzwi i zapukała lekko. Wkrótce coś zaskrzypiało i w progu
stanęła starsza kobieta o krótkich blond włosach. Była ubrana w zwykłą podomkę.
Posłała nastolatce uprzejmy uśmiech, pomimo tego, że jej nie znała. Victoria
odwzajemniła gest, odgarniając przy tym włosy za ucho.
-Witam.
Jestem Victoria Parker. Bardzo przepraszam, że nachodzę o tak wczesnej porze,
ale mam bardzo ważną sprawę do Justina. Jest może w domu? – zapytała uprzejmie,
jednocześnie karcąc się w myślach, za to, że musi być tak fałszywie miła dla
kogoś.
-Dzień
dobry. Nie masz za co przepraszać skarbie. Justina niestety nie ma bo poszedł
na noc do Ryana, ale mówił mi, że będzie przed siódmą w domu, bo później jedzie
na basen, więc możesz zaczekać na niego w środku jeśli chcesz. – odpowiedziała
babcia gwiazdora, otwierając szerzej drzwi, aby blondynka mogła przejść.
Victoria, nie zastanawiając się długo, przyjęła zaproszenie. – Proszę, wejdź do
kuchni. – powiedziała, wskazując dłonią stronę, w którą miała iść
osiemnastolatka. – Zrobić ci może coś do jedzenia i do picia kochanie?
-Za jedzenie
podziękuję, ale gdyby to nie był problem to poprosiłabym o kawę. Musiałam
dzisiaj wcześnie wstać i nie zdążyłam wypić.
-To nie
problem. Już zaprze. – odwróciła się tyłem do dziewczyny, wyciągając z szafki
czerwony kubek. Następnie nastawiła wody w czajniku i usiadła na krześle
naprzeciwko niej. – Jesteś może koleżanką Justina? – zapytała kobieta, przyglądając
się niebieskookiej z zaciekawieniem.
-Tak, można
tak powiedzieć. Chodziłam z jego przyjaciółmi do szkoły i tak się złożyło, że
miała okazje go poznać. – przytaknęła głową.
Po piętnastu
minutach kompletnej ciszy, gdy Victoria zdążyła już wypić kawę, milczenie
przerwało wejście kogoś do domu. Na twarz blondynki wkradł się lekki uśmiech.
Babcia gwiazdora wstała z miejsca i poszła przywitać się z wnuczkiem, a
następnie poinformowała go, że ma gościa. Kiedy tylko weszła z nim do kuchni,
chłopak, widząc niebieskooką zachłysnął się powietrzem. Kogo jak kogo, ale jej
się tutaj nie spodziewał. Nie miał okazji widzieć jej przez cały tydzień, co
było dla niego czymś dobrym, ponieważ dziewczyna potrafiła go niesamowicie
zezłościć.
-A ty tu
czego? – skrzywił się, ale widząc karcący wzrok Diane, zmienił swój wyraz
twarzy w zaskoczony. Nie wspominał dziadkom, ani mamie o blondynce i wiedział,
że gdy ona tylko stąd wyjdzie będzie musiał się tłumaczyć, dlaczego nic o niej
nie wiedzieli. Wiedział bowiem, że babcia zaraz wygada to pozostałym
domownikom.
-Przyszłam,
bo muszę z tobą pilnie porozmawiać. – odezwała się, wstając.
-Justin ja
idę do sąsiadki. Mama jest na zakupach z dziadkiem i powinni przyjść za jakieś
pół godziny. Też mniej więcej tak wrócę.– powiedziała starsza pani i biorąc po
drodze torebkę, zostawiła ich samych. W chwili gdy usłyszeli zamykanie mina
chłopaka zmieniła się, mrożąc dziewczynę spojrzeniem. Ona jednak ku jego
zdziwieniu zamiast puścić mu jeden ze swoich złośliwych uśmieszków, odwróciła
od niego wzrok.
-Co ty tu do
cholery robisz?
-Mam do
ciebie prośbę i to taką sporą. Wiem, że mnie nie lubisz i tak naprawdę to jest
bezczelne z mojej strony tu przychodzić, ale jesteś moją ostatnią nadzieją.
Proszę, wysłuchaj mnie, za nim mnie wygonisz. – zawołała błagalnym głosem.
Justin wywrócił oczami, ale nie chciał jej odmawiać, dopóki nie wiedział o co
chodzi. Wiedział, że skoro ona tu przyszła to musiała mieć bardzo ważny powód.
Zwłaszcza zważywszy na wczesną porę. Wskazał, żeby poszli do salonu i tak też
zrobili. Usiedli na kanapie, wpatrując się w siebie. – Nie wiem od czego nawet
zacząć. – westchnęła, spuszczając wzrok na swoje dłonie, bawiąc się nimi.
-Najlepiej
od końca, wiesz? – rzucił brązowooki z ironią w głosie i po raz kolejny się
zdziwił, gdyż osiemnastolatka nijak zareagowała na to. – Od początku. – dodał.
-Wiesz o
tym, że mój ojciec się żeni z Alice, prawda? – pokiwał twierdząco głową, nie
chcąc jej przerywać. - Dobra. Powiem prosto z mostu. – odetchnęła. – Chcę
odnaleźć swoją mamę, ale nie mam pieniędzy, żeby wynająć detektywa i przyszłam
cię pytać czy mógłbyś mi pożyczyć. – powiedziała szybko, ale jednocześnie na
tyle wolno, że blondyn zrozumiał jej słowa. Otworzył szeroko oczy,
zastanawiając się czy niebieskooka na pewno dobrze się czuje. Przychodzi tu i
prosi go o pieniądze. Uważał to za szczyt chamstwa i nawet po niej by się tego
nie spodziewał. – Tak, wiem. Teraz myślisz pewnie, że jestem nienormalna i w
ogóle, ale to jest dla mnie bardzo ważne, a nie mam w tej chwili tyle
pieniędzy, żeby to sobie zapewnić, a w grę nie wchodzi kilkaset dolarów tylko
znacznie większa suma.
-Masz rację.
Właśnie tak sobie myślę. Czy ty w ogóle przemyślałaś to z czym ty do mnie
przyszłaś? – wstał z kanapy, spoglądając lekko zirytowany na Victorie. – Nie
lubimy się, a ty nagle zjawiasz się u mnie w domu i chcesz żebym ci pożyczył
kasę? A z jakiej racji miałbym się zgodzić?
-To wygląda
źle. Wiem to. Ale naprawdę jesteś moją ostatnią deską ratunku. – jęknęła,
starając się opanować łzy, które cisnęły jej się do oczu.
Nie teraz.
Nie możesz się rozpłakać przy nim o coś takiego. W ogóle nie możesz się
rozpłakać. Opanuj się Victoria, no!
-To może mi
najpierw wytłumaczysz dokładnie wszystko. – zaoferował, ponownie opadając na
sofę. Usłyszał westchnienie dziewczyny. Wiedział, że nie chcę tego tłumaczyć,
że wolałaby to zatrzymać dla siebie, ale nie miał zamiaru się ugiąć. Najgłupszą
rzeczą jaką by mógł zrobić, to wyrzucić pieniądze na coś, o czym nie miał
pojęcia. – Nie powiem nikomu. Obiecuję. – zapewnił ją.
-Kiedy
miałam osiem lat moja mama zostawiła mnie, siostrę i tatę i uciekła. Ojciec
żeni się teraz z jakąś idiotką, a ja chcę odnaleźć mamę, żeby zapobiegła temu,
a jeśli już to chociaż wzięła mnie do siebie. Nie wyobrażam sobie, jakbym miała
mieszkać z Alice w jednym domu, nazywając ją „mamo”. Tęsknie za nią i naprawdę
bardzo mi zależy, żeby ją odnaleźć. Proszę, pomóż mi. – wyjąkała, nie mając
odwagi spojrzeć mu w oczy. Była zła na siebie, że musi kogoś prosić o pomoc.
Nigdy tego nie robiła. Była samowystarczalna i nagle kiedy w grę wchodzi
odzyskanie jej dawnego życia, potrafi zrobić wszystko, nawet wbrew własnym
zasadom. Nie poznawała sama siebie, ale nie miała innego wyboru.
-Victoria,
widzę, że naprawdę ci na tym zależy i w ogóle, ale przykro mi, nie mogę ci
zapłacić za detektywa. To będą dosyć spore koszty, a kiedy mój menager zobaczy
ile kasy zniknęło z konta naraz to mnie zabije, a później powie mojej mamie i
będzie jeszcze gorzej. Nie mogę ryzykować tego. Pomimo, że jestem dorosły,
nadal nie mogę robić wszystkiego na co mam ochotę i w to wlicza się wydawanie
sporych sum naraz. A co miałbym niby im powiedzieć? Że na co mi były te
pieniądze, hmm?
-Rozumiem. –
odrzekła. Podniosła się i podeszła do drzwi wyjściowych. – Przepraszam, że
zawracałam ci głowę. Cześć. – powiedziała, chcąc wyjść, jednak poczuła uścisk
Justina i odwróciła się do niego.
-Zaczekaj. –
westchnął, drapiąc się po karku. – Zapłacić ci za to nie mogę, ale jeśli chcesz
to pomogę ci ją znaleźć. – oczy blondynki poszerzyły się i zabłysnęły.
-Ale jak
chciałbyś to zrobić?
-Jestem
Justin Bieber. Ja już coś wymyślę. – uśmiechnął się i nagle poczuł jak
niebieskooka zarzuca mu ręce na szyję i przytula delikatnie. Zdezorientowany,
stał bez słowa, a po kilku sekundach kiedy dziewczyna oderwała się, puścił jej
nikły uśmiech.
-Dziękuję. –
uśmiechnęła się lekko. – A i nie chcę się wtrącać, ale wiem, że nie byłeś u
Ryana na noc, bo wiem że miał plany na wieczór. Nie wiem gdzie byłeś, ale
lepiej uważaj, żeby cię czasami nie nakryli na kłamstwie. – puściła mu oczko i
wyszła z domu. Po raz pierwszy była z kimś szczera. Powiedziała prawdę i nie
czuła się z tym wcale źle. Była szczęśliwa, że być może odnajdzie swoją
rodzicielkę. Nie miało dla niej znaczenia nawet to, że teraz sam Justin Bieber
wie o niej więcej niż większość ludzi.
Chłopak za
to z innej strony był zaskoczony zachowaniem dziewczyny. Nie miał pojęcia, że
stać ją na bycie szczerą. Wiedział jednak, że naprawdę musi to być dla niej
ważne skoro zważywszy na jej charakter potrafiła do niego przyjść i prosić o
coś takiego. Lubił pomagać ludziom i w tej chwili nie przejmował się nawet
faktem, że tą osobą jest sama Victoria Anne Parker.
Od autorki:
Dodałam trochę później niż
zwykle, ale ze względu na to, że byłam trochę zajęta w weekend. Teraz miałam
czas i w ogóle mam dobry humor, więc tak oto 16 rozdział. Kolejny pojawił się najwcześniej
w przyszły czwartek, gdyż jadę do Anglii i Szkocji na wycieczkę i wracam w
środę. Mam nadzieję, że zobaczę kilka komentarzy? Z góry dziękuję. Do następnego.
aww w koncu jakies zblizenie miedzy nimi :) swietnie..
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
Jak on jej pomoże? ;oo Jestem zaintrygowana, ale miło że Victoria nareszcie pokazuje swoje uczucia, zdobyła się na to i wgl. super! Powodzenia z następnym rozdziałem i przepraszam że dopiero teraz komentuję :(
OdpowiedzUsuńJak zwykle zapomniałam od razu skomentować XD
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada wątek mamy Vic i jeszcze Justin, który jest w to zamieszany... Będzie ciekawie :)