sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 20

Strach i niepokój – to wszystko co czuła teraz Victoria. Siedziała właśnie w salonie razem z Justinem i czekali na znajomego chłopaka, aby przesłał akt urodzenia dziewczyny. Piosenkarz był spokojny, bo w końcu to nie jego życie się zmieni. To nie on może zrozumieć, że był przez całe życie oszukiwany, okłamywany. Osiemnastolatek wstał z kanapy i wszedł do kuchni, aby wziąć picie dla blondynki. Wyciągnął z lodówki dzbanek z sokiem i nalał do szklanki, a następnie podał nastolatce. Widział po niej że bardzo się martwi tym wszystkim i pomimo tego, że jej nie lubił to nie mógł patrzeć na nią w takim stanie. Uważał ją za osobę, która nie okazuje słabości, ale jak widać każdy ma takie chwile, w których nie dba nawet o swoją reputację. Niebieskooka co chwile upijała trochę napoju, wpatrując się w swoje dłonie, które lekko się trzęsły. Po chwili odważyła się podnieść głowę i przypatrzyła się gwiazdorowi.
-Ponoć źle się czujesz. – powiedziała, nie wierząc w to, że coś mu jest. Nie wyglądał na osobę, której coś jest. Z początku brązowooki, nie wiedział o co jej chodzi, a już po sekundzie przytaknął jej głową, jakby wiedząc, że wszyscy tak właśnie myślą. Blondynka nie była przekonana co do szczerości chłopaka, ale postanowiła odpuścić sobie przesłuchania, bo on i tak nic by jej nie powiedział.
                Dochodziła 11 co znaczyło, że dziewczyna siedzi już u piosenkarza dobre pół godziny, a nadal nie zobaczyła tak ważnego dla niej dokumentu. Nie miała też o czym z Justinem rozmawiać, więc spędzili większość czasu w kompletnej ciszy. Nagle w całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Zobaczyła jak Bieber szybko doskoczył do telefonu, odblokował go i odczytał smsa. Skinął lekko głową i wziął do rąk laptopa, który leżał na stoliczku naprzeciwko kanapy. Wszedł na pocztę i otworzył list o temacie „Akt urodzenia”. Serce nastolatki biło tak szybko, że miała wrażenie, że zaraz jej wyskoczy z piersi. Odwróciła wzrok, prosząc chłopaka, żeby on to przeczytał.
-Tego się akurat nie spodziewałem. – powiedział cicho, wpatrując się w ekran. Dziewczyna zaciekawiona nabrała odwagi i zaczęła czytać dokument. Nie tylko nie zgadzało się imię i nazwisko matki, ale ojca również. Było czarno na białym napisane Victoria Rivera i William Rivera. Na początku nie wiedziała o co chodzi, ale zauważyła, że jej nazwisko to również Rivera.
-Twój kolega pomylił osoby. – zawołała wywracając oczami.
-Nie pomylił. Napisał na początku, że nie znalazł żadnej Victorii Parker, ale wszystko zgadzało się z Victorią Rivera.
-No może jakaś inna Victoria urodziła się w tym samym czasie co ja i w tym samym miejscu.
-Co do sekundy wtedy co ty? Wierze w przypadki, ale nie aż takie. – odpowiedział. W głowie blondynki panował w tej chwili zamęt. Nie mogła wpaść na to, o co w tym wszystkim chodzi. W pewnym momencie dostała olśnienia. W jej oczach stanęły łzy. Założyła szybko buty i nie reagując na wołanie piosenkarza, wybiegła z domu. Nie od dzisiaj zastanawiała się dlaczego jej siostra ma ciemne włosy, jej ojciec też. Ona najzwyczajniej w świecie została adoptowana.
                Pierwszą osobą, o której pomyślała był jej przyjaciel. Szybko ruszyła w stronę jego adresu zamieszkania. Kiedy jednak chłopak jej otworzył, widać było po nim, że jest zły. Gdy zapytała go co się stało, jego dłonie zacisnęły się bardzo mocno, a usta wygięły w prostą linie. Była przekonana, że było to spowodowane tym, że pokłócił się ze swoją dziewczyną, ale kiedy chciała go przytulić, on cofnął się do tyłu, nie pozwalając jej na to.
-Czemu do cholery mnie okłamałaś?! – krzyknął, nie mając zamiaru wpuszczać jej nawet do środka. Blondynka popatrzyła na niego zdziwiona, nie wiedząc o co mu chodzi. – Czemu mnie okłamałaś w sprawie tego pieprzonego zlecenia?! Mówiłaś, że rezygnujesz! A przed chwilą zadzwonił do mnie Michael, żeby ci przekazać, żebyś dostarczyła mu wiadomości o Justinie wcześniej niż miałaś!
-Jason to nie tak… - zaczęła, podchodząc bliżej bruneta jednak ten pokiwał bezradnie głową, odsuwając się o kolejny krok.
-Zapomnij o tym, że kiedykolwiek się ze mną przyjaźniłaś. Przyjaciele się nie oszukują. A Justin jeszcze dzisiaj się dowie o twojej pracy. Cześć. – warknął, wszedł do domu i zamknął dziewczynie drzwi przed nosem. Teraz to już straciła wszystko.

*

                Dochodziła godzina 18:00 i wszyscy czekali przed domem Ryana na Justina, który zdecydował się jednak pójść z resztą na kręgielnie. Po niecałych 5 minutach pojawił się, ale wydawał się nieobecny. Cały czas myślał o tym co zdarzyło się u niego w domu. Pomimo tego, że nie lubił Victorii martwił się, czy wszystko w porządku. Nie każdego dnia dowiadujesz się, że mogłeś zostać adoptowany. Starał się jednak odgonić jakiekolwiek myśli.
-Sorry za spóźnienie, ale w ostatniej chwili się zebrałem. – usprawiedliwił się. Wszyscy skinęli głowami na znak, że rozumieją i ruszyli w stronę centrum. Tym razem zdecydowali się przejść. Nie mieli bardzo daleko, a było na tyle ciepło, że nie potrzebowali nawet jakiś swetrów. – Właściwie to spodziewałem się tu zobaczyć Parker. Co się stało, że jej nie ma?
-Przecież nie było o niej nawet mowy kiedy ustalaliśmy to wyjście. – powiedział Chaz, patrząc na gwiazdora zdziwiony. Ten tylko wzruszył ramionami, idąc dalej.
-Tak właściwie to ją rano zaprosiłem, ale odmówiła. – oznajmił cicho Christian, bojąc się reakcji innych.
-Całe szczęście. – odezwała się Samantha, na co wszyscy spojrzeli na nią. Nie spodziewali się, że siedemnastolatka powie cokolwiek w tym stylu, zwłaszcza przy Jasonie. Nikt się jednak nie odezwał na jej słowa. Ku zdziwieniu wszystkich, nawet Nicols siedział cicho. Cała droga minęła w zupełnej ciszy co nie było czymś normalnym. Christian był pewny, że coś się stało tylko nikt nie chce nic powiedzieć. Postanowił napisać do Victorii jednak blondynka nawet nie odpisała na jego smsa.
                Po trzech godzinach grupka przyjaciół wyszła z kręgielni. Atmosfera była już luźniejsza i wszyscy się śmiali i wygłupiali. Nie mieli jednak ochoty wracać do domu jeszcze, więc udali się nad jezioro. Idąc wzdłuż chodnika, usłyszeli jak ktoś woła imię Jasona. Po chwili zobaczyli niską dziewczynę o długich ciemnych włosach, która podbiegła do nich, po kolei mierząc każdego wzrokiem.
-Rose, coś się stało? Nie powinnaś być teraz w domu? Późno już. – powiedział nastolatek, patrząc zdziwiony.
-Kto to? – zapytał Ryan, przypatrując się z ciekawością trzynastolatce.
-Siostra Victorii. – odpowiedział brunet. – Więc co tutaj robisz?
-Szukam mojej siostry. Miała mnie odebrać od koleżanki z Toronto, ale się nie pojawiła. Przyjechałam autobusem. – oznajmiła dumna z siebie.
-Nie powinnaś była tak sama wracać do Stratford. Mogłaś po mnie zadzwonić przecież.
-Było już późno dosyć, a ja mam na 22:00 być z Vicky w domu, więc widzieliście ją? – zapytała, ale wszyscy zaprzeczyli. – Jak nie przyjdzie ze mną do domu to nie tylko mi się oberwie za przyjechanie autobusem, ale jej chyba jeszcze bardziej za nieprzyjechanie po mnie. Komórki nie odbiera, ani nie odpisuje na smsy. Sam dobrze wiesz, że to do niej niepodobne. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby mi nie odpisała. Martwię się o nią. I to tak bardzo, że mam nawet gdzieś, że niedaleko mnie stoi Justin Bieber. – zaczęła mówić szybko. Miała dokładnie tak samo jak jej siostra. Kiedy się czymś przejmowała, zaczynała nawijać jak najęta.
                Jason nie wiedział co ma w tej chwili zrobić. Był wściekły na Victorie za to wszystko co zrobiła, że go okłamała. Nie chciał mieć już z nią nic wspólnego. Wszyscy ludzie mają rację. Nic dobrego z ich znajomości nie wyjdzie. Ale nie mógł zaprzeczyć, że w dalszym ciągu mu na niej zależało. Była dla niego jak siostra. Często go obrażała i w ogóle, ale tak jest przecież w każdym rodzeństwie, a pomimo tego, nadal skoczyliby za sobą w ogień. Poza tym Rosalie miała rację, że nieodbieranie telefonu przez blondynkę, to zupełnie do niej niepodobne. Nigdy się z nim nie rozstawała. Nawet jak szła się kąpać to brała go ze sobą do łazienki.
-Dobra, zrobimy tak. Ty pójdziesz z Samanthą do mnie do domu, napiszesz do taty, że poszłyście jeszcze z Victorią na zakupy czy coś, a my pójdziemy poszukać jej. – powiedział trzynastolatce, wręczając przy tym klucze do domu swojej dziewczynie, która widocznie nie była zachwycona tym, że jej chłopak idzie szukać swojej byłej przyjaciółki. W tej chwili jednak nie bardzo się tym przejmował, że Sam jest niezadowolona z jego pomysłu. Popatrzył na siedemnastolatkę błagająco, aby wzięła ze sobą Rose. Ta niechętnie, ale przystała na jego prośbę i obydwie ruszyły w stronę domu Nicolsa.
-Czy tylko ja mam wrażenie, że nie powinniśmy jej szukać? – odezwał się Chaz, a Ryan mu przytaknął, że od również uważa tak samo. Pozostali spojrzeli na nich pytająco. – No proszę. Parker umie o siebie zadbać, a po za tym nie lubię jej. Nadal. – dopowiedział.
-Odłóż na bok swoją niechęć do Victorii chociaż na tą jedną noc. – poprosił Justin, który przejął się zniknięciem osiemnastolatki. Czuł jakby to była jego wina. To przecież przez niego dowiedziała się, że została adoptowana. Zauważył zdziwienie na twarzy Christiana, ale tylko wzruszył ramionami. Jason natomiast wiedział, że coś jest nie tak, skoro Bieber chcę znaleźć niebieskooką.
-Co się zdarzyło między tobą i nią? – zapytał. – No błagam cię. Nikt nie zmienia zdania o Victorii, bez jakiegokolwiek powodu. – patrzył na blondyna, starając się dociec prawdy.
-Pomogłem jej w czymś. Dowiedziała się przez to czegoś niedobrego i jeśli to było powodem jej zniknięcia to sobie nie wybaczę jak jej nie znajdziemy. – odpowiedział, ignorując złośliwe dogryzki ze strony przyjaciół. – Ma ktoś jakikolwiek pomysł, gdzie mogła ona pójść?
Wszyscy zamilkli, zastanawiając się, gdzie mieli możliwość zobaczenia kiedykolwiek blondynki. Stratford nie należy do dużych miast, więc jest dosyć mało miejsc, do których mogła pójść niebieskooka. Jednak, żaden z chłopaków nie mógł nic wymyślić. Tylko Jason tak naprawdę znał osiemnastolatkę, ale w tej chwili nawet on nie miał pojęcia, gdzie może być Victoria Parker.


Od autorki:
Szczerze nie mogę się doczekać, żebyście przeczytali 25, 26 i 27 rozdział, a to jeszcze tak daleko… No trudno. Jak sądzicie co wyjdzie z tej całej sprawy z mamą Victorii?

Kolejny za tydzień. Życzę miłych wakacji!

4 komentarze:

  1. ADOPTOWANA? WOW. Współczuję jej z całego serca, jej świat musiał się załamać, ja sama bym się załamała, nic dziwnego że zaszyła się gdzieś gdzie nikt nie mógł jej znaleźć, mam nadzieję, że Justin albo Jason ją znajdą i sobie wszystko wyjaśnią, biedna victoria ;c szkoda że się posypało między nią a Jasonem, ale myślę, że do siebie wrócą.
    Oby!!
    Pozdrawiam i życzę weny ;*
    Ps: Jakby coś to mnie nie ma przez tydzień, więc nie będę mogła komentować twoich rozdziałów, ale przeczytam je jak tylko wrócę
    Udanych wakacji kochanie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy. Też życzę ci udanych wakacji i mega spóźnione wszystkiego najlepszego kochanie <3

      Usuń
  2. wooow..adoptowana?nie wierze...mam nadzieję że nic jej nie ma
    jak zwykle świetny
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow wow. To mnie zaskoczyłaś XD ile tu się dzieje... Z tym adoptowaniem coś podejrzewałam, no ale jednak. Kurde. Tu adoptowanie, tu kłótnia z Jasonem i to że uciekła. Kurde kurde kurde. Jedyne co wiem to to, że na pewno się znajdzie :D No, ale ta sprawa z Jasonem. No szkoda mi jej. Ciekawe jeszcze jak to z Justinem wyjdzie. Pewnie się zaprzyjaźnią :D
    No i ciekawe jak to będzie z tym zleceniem Vic. Bo tak to chyba teraz troche zaniedbała, przez tą akcję z mamą... No i najważniejsze - co kurde wyjdzie z mamą Vic. W tym szpitalu itp itd :) To chyba tyle xd
    Czekam na te kolejne rozdziały ♥

    OdpowiedzUsuń