Dochodziła
już godzina 23:00, a nastolatkowie nadal byli na zewnątrz z zamiarem
znalezienia Victorii Parker. Przeszukali już chyba całe miasto, jednak bez
skutku. Po blondynce ani śladu. Wszyscy powoli już tracili nadzieję, że
dziewczyna się znajdzie i obawiali się najgorszego, że będzie trzeba zgłosić
jej zniknięcie na policję, a będzie to oznaczało, że wydarzyło się coś naprawdę
niedobrego.
Znajdowali się właśnie na drugim końcu Stratford,
niedaleko pomniku jakiegoś żołnierza, gdzie Christian miał okazję kilka tygodni
temu zauważyć osiemnastolatkę, jednak na nic się to zdało. Tam również nie było
po niej śladu.
Każdy się martwił o niebieskooką. Każdy na swój sposób.
Chaz i Ryan pomimo niechęci do niej, mieli nadzieję, że nic się jej nie stało.
W końcu nie są na tyle okrutni, żeby życzyć komukolwiek, nawet największemu
wrogowi, jak najgorzej. Christian ze względu na swoje oczywiste uczucia do
Victorii, nie mógł już wytrzymać i modlił się, aby dziewczyna była cała i zdrowa.
Justin obwiniał siebie za jej zniknięcie. Uważał, że gdyby nie to, że zgodził
się jej pomóc, nie wydarzyło by się nic takiego, a ona znajdowałaby się w tej
chwili w domu z rodziną i przede wszystkim byłaby bezpieczna. Jednak nie był on
jedyny, który miał wyrzuty sumienia. Jason również je posiadał i to nawet
większe niż gwiazdor. Nie mógł sobie darować tego, że gdyby tak nie potraktował
swojej przyjaciółki to do niczego by nie doszło. Złość zupełnie ustąpiła
strachowi. Jeszcze nigdy tak źle się nie czuł.
W pewnym momencie cała piątka usłyszała głośny dźwięk
przychodzącej wiadomości na telefon piosenkarza. Chłopak na początku chciał to
zignorować, domyślając się, że była to pewnie jego mama, która martwiła się,
dlaczego jej syna nie ma jeszcze w domu. Po chwili jednak stwierdził, że
odpisze jej, aby nie przyszło jej do głowy, aby zadzwonić na policję. Wyjął
iPhone z kieszeni i odblokował ekran. Ku jego zdziwieniu zauważył jednak
wiadomość od Sam.
Od Sam:
Wracajcie
do domu. Victoria przed chwilą odebrała swoją siostrę. Nic jej nie jest.
Justin poczuł jakby wielki ciężar spadł mu z serca.
Cieszył się, że dziewczynie nic nie jest, ale z drugiej strony nie rozumiał jej
zachowania. Zniknęła na parę godzin, nie odbierała telefonu, zapomniała o
siostrze, a kiedy wszyscy byli zmartwieni i szukali jej, ona wróciła jakby
nigdy nic i nawet się nie odezwała do osób, które wydzwaniały do niej przez ten
czas.
Kiedy tylko wszyscy się dowiedzieli o tym, że Victoria
jest cała i zdrowa odetchnęli z ulgą. Chaz, Ryan i Christian poszli do swoich
domów, więc został tylko Bieber i Nicols, którzy mieszkali kilkanaście domów
dalej niż reszta.
-W czym właściwie pomogłeś
Victorii? – odezwał się Jason po długiej, niezręcznej ciszy jaka do tej pory
panowała między nimi. Piosenkarz przed chwilę zastanawiał się czy powinien
cokolwiek mówić osiemnastolatkowi, a w końcu był on przyjacielem blondynki więc
i tak prędzej czy później powiedziała by ona o co chodzi. Wytłumaczył mu
wszystko począwszy od niezapowiedzianej wizyty nastolatki w jego domu, błagając
o pieniądze, a kończąc na dzisiejszą sytuację, mającą miejsce w domu chłopaka.
Kiedy ciemnowłosy dowiedział się o tym, serce podeszło mu do gardła. Widział
dzisiaj po dziewczynie, że coś się stało, ale zamiast zapytać ją o to, wolał
wypomnieć jej fakt, że go oszukała. Zachował się egoistycznie, a dobrze
wiedział, że był jedyną osobą, do której Victoria mogłaby udać się z
jakimkolwiek problemem, a już na pewno tak poważnym. Nie miał pojęcia, gdzie
podziewała się jego przyjaciółka przez te kilka godzin, ale wiedział, że była
sama, kiedy nie powinna. Zawinił tutaj tylko i wyłącznie on. Nikt inny.
-Jesteś na mnie zły? –
usłyszał głos Justina, który wyrwał go z zamyślenia. Pokiwał przecząco głową.
Nie był na niego zły. Tylko na siebie. Osiemnastolatek zrobił wszystko, żeby
pomóc blondynce, chociaż za nią nie przepadał, kiedy jedyne co zrobił on to
nakrzyczał na nią i odepchnął. W końcu powinien być przy niej jak przyjaciel. –
Ale widzę, że coś się stało.
-To nic takiego. Zresztą
nie chcę o tym rozmawiać. – odpowiedział. Nagle stanęli pod domem Jasona.
Chłopcy się pożegnali i każdy ruszył w swoją stronę. Justin jednak nie miał
zamiaru iść do domu. Miał inny cel.
Stanął przed dobrze znanym mu domem. Popatrzył w górne
okna, ale wszędzie były pogaszone światła. Przeszedł z boku i zauważył, że w
jednym pomieszczeniu jest jeszcze jasno. Nie był pewny, czy jest to pokój, do
którego chciał się dostać, ale postanowił zaryzykować. Wspiął się na drzewo,
które było na tyle duże, aby dostać się na balkon na pierwszym piętrze. Kiedy
to zrobił zauważył przez białe firanki dobrze znaną mu osobę – Victorię.
Siedziała na łóżku, patrząc się w otwartego laptopa, jednak nic nie było
wyświetlone na ekranie. Domyślił się, że dziewczyna musiała się zamyślić.
Odczekał kilkanaście sekund i delikatnie zapukał w szybę. Nastolatka od razu
zwróciła się w jego stronę i chłopak mógł zauważyć łzy w jej oczach. Ta, gdy go
tylko zobaczyła, otarła szybko twarz i podeszła do drzwi balkonowych,
otwierając je. Posłała Justinowi zdziwione spojrzenie, nie rozumiejąc, dlaczego
tutaj jest. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ramiona piosenkarza
oplotły osiemnastolatkę i zamknęły w uścisku. Na początku niebieskooka zdezorientowana
stała, nie wiedząc co zrobić, ale po chwili zarzuciła swoje ręce na szyję
chłopaka i odwzajemniła gest. Poczuła się co najmniej dobrze. Po jej ciele
przeszedł przyjemny dreszcz, a chwilę później zalała ją fala ciepła.
Potrzebowała czyjejś bliskości.
Stali tak wtuleni w siebie dobre 5 minut. Żadne z nich
nie chciało tego przerywać. Justin, ponieważ nadal obwiniał się o tą całą
sytuację, a Victoria najzwyczajniej w świecie nie chciała być sama. W pewnym
momencie jednak dziewczyna uświadomiła sobie, że to co robi jest złe i lekko
odepchnęła od siebie brązowookiego. Unikając jego wzroku, usiadła z powrotem na
łóżku. Chłopak poszedł w jej ślady. Panowała między nimi cisza, ale żadne z
nich nie wiedziało jak ją przerwać. Bali się odezwać.
-Nawet nie wiesz jak się
wszyscy o ciebie martwiliśmy. – szepnął piosenkarz, cały czas wpatrując się w
osiemnastolatkę. – Gdzie byłaś?
-Chciałam być sama.
Musiałam wszystko przemyśleć. Zresztą nie sądzę, żeby ktokolwiek się martwił.
Przecież wszyscy mnie nienawidzą. – odpowiedziała drżącym głosem. Starała się
powstrzymać łzy, które miały wielką ochotę wydostać się z jej oczu.
-To nieprawda. Ja się
martwiłem, Jason, Christian, a nawet Chaz i Ryan. Szukaliśmy cię w cały
Stratford, ale nie mogliśmy znaleźć. Zupełnie jakbyś się rozpłynęła w
powietrzu. – oznajmił. – Ale cieszę się, że jesteś cała i zdrowa. – odparł,
rozglądając się po pokoju nastolatki. Był urządzony zwyczajnie. Nie był
przesadnie dziewczęcy, ale też nie można było go nazwać chłopięcym. W kącie
zauważył otwartą walizkę z kilkoma ubraniami wrzuconymi do środka. – Wybierasz
się gdzieś? – zapytał.
-Tak. Lecę do Nowego
Jorku. – szepnęła już bardziej opanowanym głosem. Nastolatek analizował przed
chwilę słowa Victorii, nie rozumiejąc po co miałaby tam lecieć, ale po chwili
już zrozumiał, że miało to pewnie związek z jej mamą. – Muszę się dowiedzieć
wszystkiego.
-Myślisz, że to coś da?
-Mam taką nadzieję. Nie
potrafię już dłużej żyć w tym kłamstwie zwanym moim życiem. Chcę się dowiedzieć
kim tak naprawdę jestem. Jeśli teraz tego nie zrobię to już nigdy.
Justin nie widział co powiedzieć. Rozumiał blondynkę, ale
jednocześnie nie był pewien, czy jest w tym sens. W końcu życie dziewczyny już
się diametralnie zmieniło. Rozmyślał nad wszystkim i doszedł do wniosku, że
jest więcej minusów tej sytuacji, niż plusów.
-Gdzie się zatrzymasz?
-W hotelu jakimś. Mam
pieniądze na bilet i jakieś drobne zostaną mi na..
-Lecę z tobą. – przerwał
niebieskookiej, powodując, że słysząc to Vic niemal spadł z łóżka. Nie
spodziewała się tego po blondynie. – Nie pozwolę ci być tam samej. Zresztą
gdyby nie ja to byś nie dowiedziała się tych wszystkich okropnych rzeczy, więc
jakby nie patrzeć jestem ci to winien.
-Jesteś pewny? – zapytała,
uważnie przyglądając się Bieberowi. Ten tylko pokiwał głową i wstał z miejsca.
-Kiedy jest samolot?
-Za cztery godziny z
Toronto. – odpowiedziała, podchodząc do szafy i wyciągając z niej kolejne
ubrania, które mogą się jej przydać. Justin przytaknął, że rozumie i szybkim
krokiem podszedł do drzwi balkonowych z zamiarem wyjścia. Na chwilę jeszcze
przystanął przy progu i po raz ostatni spojrzał na osiemnastolatkę.
-Za godzinę będę pod twoim
domem, więc bądź gotowa. – skwitował i wyszedł, nie czekając na jej odpowiedź.
Był pewien, że postąpił głupio, ale jednocześnie właściwie. Tylko tak może
naprawić to co zrobił. Skoro już się w to wplątał, jednocześnie niszcząc życie
Victorii, to musi pomóc jej i zakończyć to jakoś. Było by niezwykle szkoda nastolatki.
Pomimo wcześniejszej niechęci do niej, wiedział, że nie jest taka zła, na jaką
się stara upodobnić.
Od
autorki:
Mała
niespodzianka. Wstawiam rozdział trochę wcześniej, gdyż mam dzisiaj bardzo
dobry humor. Możecie podziękować 5 seconds
of summer haha. Widzieliście może ich live stream? Jeśli nie to musicie
obejrzeć! Tutaj jest >>> klik. Najlepszy jaki w życiu widziałam. Oni
są nienormalnie, ale kocham ich nad życie. Zobaczcie do końca bo to, jak
zakończyli ten live stream jest najlepszy. Właściwie mam zamiar zacząć pisać o
nich opowiadanie. Co o tym sądzicie? Czytalibyście? Następny rozdział chyba w
weekend. Rozpieszczę was trochę. I nie będę patrzeć na komentarze, bo wiem, że
niektórzy wyjeżdżają. To wszystko. Do następnego!
Amnesia lyric video >>> klik
Ha! Wiedziałam, że się zakumplują hihi I nareszcie jadą do NY. Nie no fajnie się zapowiada. Czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJezu to cudo a nie opowiadanie.:)
OdpowiedzUsuńaww dziękuję :)
Usuńooo cos czuje ze NY sie do siebie zbliza, nawet bardzo :D
OdpowiedzUsuńswietny:* jak zwykle zreszta;D
@magda_nivanne