środa, 2 lipca 2014

Rozdział 21

Dochodziła już godzina 23:00, a nastolatkowie nadal byli na zewnątrz z zamiarem znalezienia Victorii Parker. Przeszukali już chyba całe miasto, jednak bez skutku. Po blondynce ani śladu. Wszyscy powoli już tracili nadzieję, że dziewczyna się znajdzie i obawiali się najgorszego, że będzie trzeba zgłosić jej zniknięcie na policję, a będzie to oznaczało, że wydarzyło się coś naprawdę niedobrego.
            Znajdowali się właśnie na drugim końcu Stratford, niedaleko pomniku jakiegoś żołnierza, gdzie Christian miał okazję kilka tygodni temu zauważyć osiemnastolatkę, jednak na nic się to zdało. Tam również nie było po niej śladu.
            Każdy się martwił o niebieskooką. Każdy na swój sposób. Chaz i Ryan pomimo niechęci do niej, mieli nadzieję, że nic się jej nie stało. W końcu nie są na tyle okrutni, żeby życzyć komukolwiek, nawet największemu wrogowi, jak najgorzej. Christian ze względu na swoje oczywiste uczucia do Victorii, nie mógł już wytrzymać i modlił się, aby dziewczyna była cała i zdrowa. Justin obwiniał siebie za jej zniknięcie. Uważał, że gdyby nie to, że zgodził się jej pomóc, nie wydarzyło by się nic takiego, a ona znajdowałaby się w tej chwili w domu z rodziną i przede wszystkim byłaby bezpieczna. Jednak nie był on jedyny, który miał wyrzuty sumienia. Jason również je posiadał i to nawet większe niż gwiazdor. Nie mógł sobie darować tego, że gdyby tak nie potraktował swojej przyjaciółki to do niczego by nie doszło. Złość zupełnie ustąpiła strachowi. Jeszcze nigdy tak źle się nie czuł.
            W pewnym momencie cała piątka usłyszała głośny dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon piosenkarza. Chłopak na początku chciał to zignorować, domyślając się, że była to pewnie jego mama, która martwiła się, dlaczego jej syna nie ma jeszcze w domu. Po chwili jednak stwierdził, że odpisze jej, aby nie przyszło jej do głowy, aby zadzwonić na policję. Wyjął iPhone z kieszeni i odblokował ekran. Ku jego zdziwieniu zauważył jednak wiadomość od Sam.

Od Sam:
Wracajcie do domu. Victoria przed chwilą odebrała swoją siostrę. Nic jej nie jest.

            Justin poczuł jakby wielki ciężar spadł mu z serca. Cieszył się, że dziewczynie nic nie jest, ale z drugiej strony nie rozumiał jej zachowania. Zniknęła na parę godzin, nie odbierała telefonu, zapomniała o siostrze, a kiedy wszyscy byli zmartwieni i szukali jej, ona wróciła jakby nigdy nic i nawet się nie odezwała do osób, które wydzwaniały do niej przez ten czas.
            Kiedy tylko wszyscy się dowiedzieli o tym, że Victoria jest cała i zdrowa odetchnęli z ulgą. Chaz, Ryan i Christian poszli do swoich domów, więc został tylko Bieber i Nicols, którzy mieszkali kilkanaście domów dalej niż reszta.
-W czym właściwie pomogłeś Victorii? – odezwał się Jason po długiej, niezręcznej ciszy jaka do tej pory panowała między nimi. Piosenkarz przed chwilę zastanawiał się czy powinien cokolwiek mówić osiemnastolatkowi, a w końcu był on przyjacielem blondynki więc i tak prędzej czy później powiedziała by ona o co chodzi. Wytłumaczył mu wszystko począwszy od niezapowiedzianej wizyty nastolatki w jego domu, błagając o pieniądze, a kończąc na dzisiejszą sytuację, mającą miejsce w domu chłopaka. Kiedy ciemnowłosy dowiedział się o tym, serce podeszło mu do gardła. Widział dzisiaj po dziewczynie, że coś się stało, ale zamiast zapytać ją o to, wolał wypomnieć jej fakt, że go oszukała. Zachował się egoistycznie, a dobrze wiedział, że był jedyną osobą, do której Victoria mogłaby udać się z jakimkolwiek problemem, a już na pewno tak poważnym. Nie miał pojęcia, gdzie podziewała się jego przyjaciółka przez te kilka godzin, ale wiedział, że była sama, kiedy nie powinna. Zawinił tutaj tylko i wyłącznie on. Nikt inny.
-Jesteś na mnie zły? – usłyszał głos Justina, który wyrwał go z zamyślenia. Pokiwał przecząco głową. Nie był na niego zły. Tylko na siebie. Osiemnastolatek zrobił wszystko, żeby pomóc blondynce, chociaż za nią nie przepadał, kiedy jedyne co zrobił on to nakrzyczał na nią i odepchnął. W końcu powinien być przy niej jak przyjaciel. – Ale widzę, że coś się stało.
-To nic takiego. Zresztą nie chcę o tym rozmawiać. – odpowiedział. Nagle stanęli pod domem Jasona. Chłopcy się pożegnali i każdy ruszył w swoją stronę. Justin jednak nie miał zamiaru iść do domu. Miał inny cel.
            Stanął przed dobrze znanym mu domem. Popatrzył w górne okna, ale wszędzie były pogaszone światła. Przeszedł z boku i zauważył, że w jednym pomieszczeniu jest jeszcze jasno. Nie był pewny, czy jest to pokój, do którego chciał się dostać, ale postanowił zaryzykować. Wspiął się na drzewo, które było na tyle duże, aby dostać się na balkon na pierwszym piętrze. Kiedy to zrobił zauważył przez białe firanki dobrze znaną mu osobę – Victorię. Siedziała na łóżku, patrząc się w otwartego laptopa, jednak nic nie było wyświetlone na ekranie. Domyślił się, że dziewczyna musiała się zamyślić. Odczekał kilkanaście sekund i delikatnie zapukał w szybę. Nastolatka od razu zwróciła się w jego stronę i chłopak mógł zauważyć łzy w jej oczach. Ta, gdy go tylko zobaczyła, otarła szybko twarz i podeszła do drzwi balkonowych, otwierając je. Posłała Justinowi zdziwione spojrzenie, nie rozumiejąc, dlaczego tutaj jest. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ramiona piosenkarza oplotły osiemnastolatkę i zamknęły w uścisku. Na początku niebieskooka zdezorientowana stała, nie wiedząc co zrobić, ale po chwili zarzuciła swoje ręce na szyję chłopaka i odwzajemniła gest. Poczuła się co najmniej dobrze. Po jej ciele przeszedł przyjemny dreszcz, a chwilę później zalała ją fala ciepła. Potrzebowała czyjejś bliskości.
            Stali tak wtuleni w siebie dobre 5 minut. Żadne z nich nie chciało tego przerywać. Justin, ponieważ nadal obwiniał się o tą całą sytuację, a Victoria najzwyczajniej w świecie nie chciała być sama. W pewnym momencie jednak dziewczyna uświadomiła sobie, że to co robi jest złe i lekko odepchnęła od siebie brązowookiego. Unikając jego wzroku, usiadła z powrotem na łóżku. Chłopak poszedł w jej ślady. Panowała między nimi cisza, ale żadne z nich nie wiedziało jak ją przerwać. Bali się odezwać.
-Nawet nie wiesz jak się wszyscy o ciebie martwiliśmy. – szepnął piosenkarz, cały czas wpatrując się w osiemnastolatkę. – Gdzie byłaś?
-Chciałam być sama. Musiałam wszystko przemyśleć. Zresztą nie sądzę, żeby ktokolwiek się martwił. Przecież wszyscy mnie nienawidzą. – odpowiedziała drżącym głosem. Starała się powstrzymać łzy, które miały wielką ochotę wydostać się z jej oczu.
-To nieprawda. Ja się martwiłem, Jason, Christian, a nawet Chaz i Ryan. Szukaliśmy cię w cały Stratford, ale nie mogliśmy znaleźć. Zupełnie jakbyś się rozpłynęła w powietrzu. – oznajmił. – Ale cieszę się, że jesteś cała i zdrowa. – odparł, rozglądając się po pokoju nastolatki. Był urządzony zwyczajnie. Nie był przesadnie dziewczęcy, ale też nie można było go nazwać chłopięcym. W kącie zauważył otwartą walizkę z kilkoma ubraniami wrzuconymi do środka. – Wybierasz się gdzieś? – zapytał.
-Tak. Lecę do Nowego Jorku. – szepnęła już bardziej opanowanym głosem. Nastolatek analizował przed chwilę słowa Victorii, nie rozumiejąc po co miałaby tam lecieć, ale po chwili już zrozumiał, że miało to pewnie związek z jej mamą. – Muszę się dowiedzieć wszystkiego.
-Myślisz, że to coś da?
-Mam taką nadzieję. Nie potrafię już dłużej żyć w tym kłamstwie zwanym moim życiem. Chcę się dowiedzieć kim tak naprawdę jestem. Jeśli teraz tego nie zrobię to już nigdy.
            Justin nie widział co powiedzieć. Rozumiał blondynkę, ale jednocześnie nie był pewien, czy jest w tym sens. W końcu życie dziewczyny już się diametralnie zmieniło. Rozmyślał nad wszystkim i doszedł do wniosku, że jest więcej minusów tej sytuacji, niż plusów.
-Gdzie się zatrzymasz?
-W hotelu jakimś. Mam pieniądze na bilet i jakieś drobne zostaną mi na..
-Lecę z tobą. – przerwał niebieskookiej, powodując, że słysząc to Vic niemal spadł z łóżka. Nie spodziewała się tego po blondynie. – Nie pozwolę ci być tam samej. Zresztą gdyby nie ja to byś nie dowiedziała się tych wszystkich okropnych rzeczy, więc jakby nie patrzeć jestem ci to winien. 
-Jesteś pewny? – zapytała, uważnie przyglądając się Bieberowi. Ten tylko pokiwał głową i wstał z miejsca.
-Kiedy jest samolot?
-Za cztery godziny z Toronto. – odpowiedziała, podchodząc do szafy i wyciągając z niej kolejne ubrania, które mogą się jej przydać. Justin przytaknął, że rozumie i szybkim krokiem podszedł do drzwi balkonowych z zamiarem wyjścia. Na chwilę jeszcze przystanął przy progu i po raz ostatni spojrzał na osiemnastolatkę.
-Za godzinę będę pod twoim domem, więc bądź gotowa. – skwitował i wyszedł, nie czekając na jej odpowiedź. Był pewien, że postąpił głupio, ale jednocześnie właściwie. Tylko tak może naprawić to co zrobił. Skoro już się w to wplątał, jednocześnie niszcząc życie Victorii, to musi pomóc jej i zakończyć to jakoś. Było by niezwykle szkoda nastolatki. Pomimo wcześniejszej niechęci do niej, wiedział, że nie jest taka zła, na jaką się stara upodobnić.


Od autorki:

Mała niespodzianka. Wstawiam rozdział trochę wcześniej, gdyż mam dzisiaj bardzo dobry humor. Możecie podziękować  5 seconds of summer haha. Widzieliście może ich live stream? Jeśli nie to musicie obejrzeć! Tutaj jest >>> klik. Najlepszy jaki w życiu widziałam. Oni są nienormalnie, ale kocham ich nad życie. Zobaczcie do końca bo to, jak zakończyli ten live stream jest najlepszy. Właściwie mam zamiar zacząć pisać o nich opowiadanie. Co o tym sądzicie? Czytalibyście? Następny rozdział chyba w weekend. Rozpieszczę was trochę. I nie będę patrzeć na komentarze, bo wiem, że niektórzy wyjeżdżają. To wszystko. Do następnego!

Amnesia lyric video >>> klik 

4 komentarze:

  1. Ha! Wiedziałam, że się zakumplują hihi I nareszcie jadą do NY. Nie no fajnie się zapowiada. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to cudo a nie opowiadanie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo cos czuje ze NY sie do siebie zbliza, nawet bardzo :D
    swietny:* jak zwykle zreszta;D
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń