Ludzie
mówią, że mając 18 lat przeżywamy tak zwany przełom. Stajemy się doroślejsi,
zaczynamy sami o sobie decydować, doświadczamy nowych rzeczy. To co spotkało
Victorie na pewno nie należało do rzeczy, które chciała przeżyć.
Wchodząc do domu Norisonów,
zobaczyła pełno śmieci i szkła leżącego na ziemi. Przeszła przez kompletnie
zniszczony przedpokój i weszła do salonu. Na kanapie zauważyła mężczyznę z
dużym brzuchem, który był na pewno rezultatem dużej ilości piwa. Podeszła do niego
i potrząsnęła lekko, bojąc się, że coś mu się stało. Poczuła lekki odór
alkoholu, który spowodował, że cofnęła się trochę. Zobaczyła, że jest on
jedynie pijany i nic mu nie jest, więc postanowiła go zostawić. Nagle usłyszała
ciche jęknięcie dochodzące z łazienki, która znajdowała się niedaleko wyjścia.
Podeszła do drzwi i otworzyła je, a widok jaki zastała przeraził ją nie na
żarty. Na zimnych płytkach leżała drobna blondynka, a z głowy wylewała się jej
krew. Była ledwo przytomna. Patrzyła na Victorie, nie wiedząc co się dzieje.
Osiemnastolatka wystraszona krzyknęła, mając nadzieję, że Jason jest jeszcze
pod domem. Ona natomiast podbiegła do pięciolatki i szybkim ruchem ściągnęła z
haczyka ręcznik. Złożyła go niedbale i położyła sobie na kolanach. Chwyciła
delikatnie Katie i przeniosła jej głowę na materiał, aby zatamować krwawienie.
-Słyszysz
mnie? – zapytała na co dziewczynka ledwo słyszalnie przytaknęła. Kilka sekund
później do pomieszczenia wpadli zdyszani chłopcy. – Dzwońcie po pogotowie! Już!
– zawołała. – Katie, patrz na mnie. Nie mdlej, dobrze? – mówiła do
niebieskookiej, która coraz gorzej kontaktowała.
-Pogotowie
już jedzie. – odezwał się Nicols. – Jak ci pomóc?
-Christian
znajdź jej pokój i spakuj kilka rzeczy, a ty Jason znajdź coś do zatamowania
krwawienia bo ręcznik już jest prawie przemoczony, a ona traci coraz więcej
krwi. – powiedziała drżącym głosem. Nie znała się na pierwszej pomocy, a fakt,
że osoba, której jest ona potrzebna jest jej siostrą, wydawał się jeszcze
gorszy. – Katie proszę cię nie zasypiaj. Zostać ze mną. Pogotowie zaraz
przyjedzie. – wołała jednak widziała już, że dziewczynka nic nie słyszała. Po
policzkach osiemnastolatki płynęły strumieniami łzy, których nie potrafiła
powstrzymać. Na jej rękach umierała pięciolatka, a ona nie wiedziała jak nic zrobić. Trzymała jedną rękę na drobnych plecach małej, natomiast drugą na klatce
piersiowej. W pewnym momencie przestała wyczuwać jej oddech przez co przeraziła
się jeszcze bardziej.
-Masz.
Nic nie znalazłem oprócz firanki i ścierki. – usłyszała swojego przyjaciela.
-Jason
ona nie oddycha! - wrzasnęła
roztrzęsiona. Wyrwała z rąk nastolatka firankę i obwiązała jej głowę, mając
nadzieję, że chociaż na chwile pomoże. Odłożyła ją z powrotem na podłogę, mając
nadzieję, że przypomni sobie podstawy pierwszej pomocy. Strach jednak
ograniczał jej myślenie przez co panikowała jeszcze bardziej. – Proszę cię zrób
coś. Ja nie pamiętam nic. – płakała, nie odwracając wzroku od siostry.
-Wiesz,
że nie było mnie na tych lekcjach. Miałem mecze. Błagam cię. Przypomnij coś
sobie. Musisz to pamiętać. – powiedział, klękając po drugiej stronie
pięciolatki.
-B-było
coś o odchyleniu głowy do tyłu, żeby miała drożne drogi oddechowe. – wyjąkała,
robiąc tak, jak pamiętała. Bała się, ale lepiej, żeby cokolwiek robiła, niż
siedziała i patrzyła jak Katie umiera. Przesunęła się, żeby być na wysokości
jej słowy. Zatkała nos jedną ręką, a drugą otworzyła buzie blondynki.
Przyłożyła swoje usta do jej i zaczęła wdmuchiwać jej powietrze, modląc się,
żeby pogotowie przyjechało jak najszybciej.
Po chwili usłyszała dźwięk syreny.
Kontynuowała jednak resuscytacje, a osiemnastolatek w tym czasie pobiegł na
zewnątrz aby po drodze wytłumaczyć co tak dokładnie jest niebieskookiej. Kilka
sekund później do łazienki wbiegli ratownicy medyczni i przejęli opiekę nad
dziewczynką. Victoria szybko odsunęła się do przyjaciela, płacząc w jego klatkę
piersiową. Ratownicy położyli ją na noszach i wywieźli z domu.
-Jesteście
rodziną? – zapytał jeden z ratowników.
-Ja
jestem jej siostrą. – odezwała się Parker. – Mogę z nią jechać? – kiedy
uzyskała na to zgodę, szybko oderwała się od Jasona i ruszyła za mężczyzną do karetki. – Zajmijcie się jej ojcem.
Wezwijcie policje. – powiedziała chłopcom, a następnie zniknęła im z oczu.
W drodze do szpitala siedziała cicho
na miejscu i przyglądała się z łzami jak ratownicy reanimują Katie. Wiedziała,
że jej ojciec miał z tym coś wspólnego. Sama by sobie pięciolatka czegoś
takiego nie zrobiła. Po za tym on jest jej prawnym opiekunem i powinien się nią
zajmować. Zaczęła poważnie zastanawiać się nad swoim życiem. W porównaniu do
życia małej, było ono genialne. Miała wszystko czego potrzebowała, a narzekała,
że za mało pieniędzy dostawała jako kieszonkowe. Firmowe ciuchy przestały ją
już zaspakajać. Wiedziała, że musi to zmienić. Musi zacząć doceniać to co ma.
Cała złość do Andrew zniknęła. Nie miała mu już nic za złe. Kochał ją. Tylko
tyle powinno mieć dla niej znaczenie. Teraz jedyne o czym marzyła to, to, żeby
dziewczynka przeżyła.
*
Christian i Jason zaraz po odjeździe
karetki weszli z powrotem do domu, w którym był już całkowicie wybudzony Peter
Norison. Przeklinał pod nosem, a język mu się plątał przez nadmiar alkoholu.
Kiedy zobaczył chłopców podszedł do nich, mówiąc, że wezwie policje za włamanie
na co oni się mocno zdziwili. Siedemnastolatek wyciągnął swój telefon i
wykręcił numer na posterunek, aby powiadomić ich o tym, co wydarzyło się w domu
Norisonów. W tym czasie Nicols przytrzymywał mężczyznę, żeby nie próbował
uciec, kiedy słuchał słów blondyna.
-Co
zrobiliście z moją córką? Gdzie ona jest? – krzyczał na nich, szarpiąc się z
nastolatkiem. Ten jednak był silniejszy ze względu na to, że nad ruchami Petera
kontrole przejęła wódka. Pchnął go na kanapę, mając dość wzmagania się z nim.
-Pobiłeś
ją idioto! – krzyknął rozzłoszczony Jason, na co usłyszał wiązankę przekleństw
i usprawiedliwień, że on nic jej nie zrobił i chce się natychmiast widzieć z
pięciolatką. – Zaraz się zobaczysz, ale z policjantami. Siedź cicho bo głowa
mnie boli od słuchania ciebie. – warknął, jednak na niewiele się to zdało, gdyż
mężczyzna kontynuował wyklinanie. Było tak jeszcze przez niecałe 10 minut
dopóki pod domem nie zjawił się radiowóz. Kiedy dwóch uzbrojonych mundurowych
weszło do środka od razu zakuli pijaka w kajdanki i jeden z nich wyprowadził
go. Drugi zaś został w środku, wypytując nastolatków co widzieli. Oni
odpowiadali ze spokojem na wszystkie pytania, starając się nie pominąć niczego.
Mieli nadzieję, że nie ujdzie Norisonowi na sucho to co zrobił. Jedno o co się
martwili to fakt, co się stanie z dziewczynką, skoro nie będzie miał kto się
nią opiekować i pewnie trafi do domu dziecka. Jason jednak wiedział, że
Victoria do tego nie dopuści, choćby nie wiem co. Był pod wrażeniem tego, co
zrobiła dzisiaj blondynka. Pomimo strachu starała się pomóc Katie. Miał
nadzieję, że nie poszło to na marne i mała przeżyje.
Kiedy tylko funkcjonariusze
odjechali na posterunek, osiemnastolatek wyciągnął telefon i wykręcił numer do
swojej przyjaciółki. Minęło pół godziny więc powinna już coś wiedzieć na temat
stanu zdrowia pięciolatki. Odebrała po ośmiu sygnałach z roztrzęsionym głosem.
Wyczuł, że w dalszym ciągu jest w strasznym szoku i nie do końca dociera do
niej to, co się stało. Nie miała niestety żadnych wieści, więc musiała jeszcze
wytrzymać jakiś czas w niepewności. Chłopak zapewnił dziewczynę, że za chwile
tam przyjedzie i rozłączył się.
-Jadę
z tobą. – odezwał się siedemnastolatek. Brunet jednak zaprzeczył, namawiając
go, aby poszedł do domu, bo rodzice się na pewno już zaczynają martwić. –
Dobra, ale napisz mi jak będziesz coś wiedzieć. – poprosił, a następnie odszedł
w kierunku swojego domu. Nicols natomiast przebiegł do siebie, przebrał się i
wyszedł, wsiadając do samochodu. Rodziców na szczęście nie było, więc nie
musiał im tłumaczyć dlaczego był w krwi. Z Victorią i tak było o wiele gorzej,
ponieważ to ona reanimowała Katie i powstrzymywała jej krwawienie. Przemyślając
wszystko, postanowił zatrzymać się w domu nastolatki i zabrać jej coś na
zmianę.
-Vic
nie ma. – powiedziała Rosalie, kiedy otworzyła drzwi. Jak na tak traumatyczne
wieści, trzymała się dosyć dobrze. Jednak chłopak wiedział, że tylko udaje.
Była niezwykle podobna w tym do swojej siostry.
-Wiem.
Przyjechałem po jakieś jej ubrania.
-Znowu
śpi u ciebie? – zapytał Andrew, wychodząc z salonu. – Powiedz, że ma
natychmiast wracać.
-To
nie o to chodzi proszę pana. Victoria chciała poznać Katie i poszła do niej,
ale zastała ją w stanie krytycznym. Ojciec pobił małą i zabrała ją karetka, a
Vicky pojechała z nimi. – opowiedział wszystko w wielkim skrócie. Następnie
zaczął uspokajać mężczyznę, mówiąc, że zadzwoni jak tylko się czegoś dowie, a
nie ma potrzeby, aby jechał do szpitala
do córki. Kiedy udało się go już przekonać, Jason poszedł razem z Rose
na górę, aby trzynastolatka dała mu jakieś ciuchy osiemnastolatki. Ta
wyciągnęła granatową bluzkę z krótkim rękawem, czarne legginsy i czarną bluzę,
która należała do niego, jednak kiedyś dał ją dziewczynie i już została w jej
szafie. Spakował to do ulubionej torby Parker, którą kupiła rok temu w Toronto
w galerii jak byli razem na zakupach.
-Dam
ci jakieś jej kosmetyki i tego typu rzeczy bo nie sądzę, żeby ruszyła się ze
szpitala w najbliższym czasie. – oznajmiła, na co brunet jedynie skinął głową
na zgodę.
Po pięciu minutach miał już
wszystko, czego niebieskooka może potrzebować. Wyszedł więc z domu i pojechał
do szpitala. Na miejscu zobaczył nastolatkę, która siedziała pod ścianą w
zakrwawionych ciuchach z podkulonymi nogami pod brodę. Makijaż był cały
rozmazany, a włosy porozrzucane na wszystkie strony. Teraz ostatnie czym by się
przejmowała to wygląd.
Jason podszedł do niej i zajął
miejsce obok. Podał jej torbę na co usłyszał tylko ciche „dziękuję”. Przez
kolejne 15 minut siedzieli w zupełnej ciszy, czekając na to, aż lekarz wyjdzie
z sali i powiadomi ich o stanie zdrowia Katie. W pewnym momencie drzwi się
otworzyły, a oni zobaczyli starszego mężczyznę, który szedł w ich stronę.
Natychmiast podnieśli się na równe nogi, modląc się z każdym kolejnym krokiem
doktora, aby przekazał dobre wieści.
-Jesteś
siostrą dziewczyny? – zapytał na co w sekundzie uzyskał pozytywną odpowiedź. – Jej
stan jest stabilny. Straciła dużo krwi i jest bardzo słaba więc zanim dojdzie
do siebie to trochę minie. Miała wstrząs mózgu i złamana dwa żebra. Jednak to i
tak nie jest źle. Mogło być gorzej. – powiedział i odszedł, nie czekając na
reakcje osiemnastolatki. Ta odetchnęła z ulgą, rozpłakując się jeszcze
bardziej. Tym razem jednak były to łzy szczęścia. Chłopak przytulił lekko
blondynkę i pocałował ją w czoło.
-Wejdziesz
do niej?
-Może
później. Niech trochę odpocznie.
-To
wracasz ze mną do domu?
-Nie.
Zostanę tutaj, ale ty jedź. Zadzwonię później. – zapewniła nastolatka.
-Nie
zostawię cię tu samej Vic. – Parker chwyciła go za jedną rękę, a drugą położyła
na jego policzku, patrząc mu w oczy.
-Jedź
Jason. Dam sobie radę, a ty jesteś wykończony. Prześpij się kilka godzin po
padniesz za niedługo. – powiedziała, całując Nicolsa w policzek, a następnie
odeszła w stronę sali, w której leżała Katie. Brunet zrobił to, o co poprosiła
go przyjaciółka i pojechał do siebie, zostawiając dziewczynę w szpitalu.
*
Następnego dnia Justin wstał o 7:00,
gdyż nie mógł spać. Z każdą kolejną godziną robiło mu się coraz gorzej z tym,
że Jason jest na niego zły. A jeszcze bardziej, że Victoria nie wybaczy mu
tego, że zranił jej przyjaciela. Po raz pierwszy tak naprawdę zobaczył jak
bardzo jej zależy na nim. Nie przemyślał tego, jakie będą konsekwencje jego
czynów. Postanowił iść pobiegać, a jak wróci to wybierze się do
osiemnastolatka, żeby go przeprosić. Wiedział, że niewiele to da, ale nie mógł
siedzieć bezczynnie.
Wyciągnął koszykarskie spodenki i
biały podkoszulek na ramiączkach. Zabrał komórkę z słuchawkami, a następnie
zszedł na dół. Poinformował babcie, że wróci za jakąś godzinę, po czym wyszedł
z domu. Skierował się w stronę parku, załączając jedną z piosenek Chrisa
Browna.
Po 40 minutach biegania, zmęczony
usiadł na krawężniku, oddychając głęboko. Usłyszał, że ktoś go woła. Zobaczył
idącego w jego stronę Christiana. Był zdziwiony, że siedemnastolatek się do
niego odzywa po tym co zrobił Nicolsowi. Wydawał się z nim bardzo zakolegować w
ostatnich tygodniach. Podniósł się, uśmiechając się lekko do chłopaka. Ten
jednak nie odwzajemnił gestu.
-Mam
do ciebie pytanie. – zaczął, nie mając zamiaru się nawet z nim witać. –
Samantha była na twoim koncercie w Toronto z Katie? – zapytał, chowając do
tylnej kieszeni komórkę, na której jeszcze przed chwilą coś pisał. Nie miał
ochoty na konwersacje z gwiazdorem, ale musiał wyciągnąć od niego ważne
informacje. Im dłużej będzie czekał, tym bardziej może się wszystko zepsuć. Nie
wiedział jeszcze co dokładnie, ale przeczuwał, że coś się święci. Nie ufał już
Sam. Uważał, że nic nie było przypadkiem. Całą noc analizował każde słowo,
które padło z jej ust. Przypominał sobie każdy, zwykły gest. Szukał drugiego
dna, ale nie mógł sobie dać spokój. Intrygowało go to, a poza tym miał
wrażenie, że ma to cos wspólnego z Victorią. Ostatnie czego chciał to widzieć
osiemnastolatkę w gorszym stanie niż wczoraj. Bał się o nią. Chciał jej pomóc.
Troszczył się.
-Tak.
Znasz Katie?
-Powiedzmy.
– burknął. – Mówiła ci dlaczego spędza z nią czas? W końcu jesteście ze sobą
blisko. Zwierzała ci się pewnie.
-Christian
nie mam kontaktu z nią od wyjazdu do Nowego Jorku. Żałuje tego co robiłem i
chcę to naprawić. Nie chcę cię stracić jako przyjaciela, ani nie chce, żeby
Jason i Victoria byli na mnie źli. – wyznał, przeczesując ręką mokre od potu
włosy. Z każdą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że koniecznie musi złożyć
Nicolsowi wizytę. Jeśli tego nie zrobi to straci nawet siedemnastolatka. Nie
mógł sobie na to pozwolić, żeby jedna z nielicznych osób, które zawsze przy nim
były, opuściła go. -Pomóż mi. Chcę to zmienić wszystko. – szepnął, zadziwiając Beadlesa.
Nie spodziewał się, że Bieber poprosi go o pomoc. To pokazało mu, że naprawdę
żałuje. Westchnął cicho, czując, że cała złość z niego uchodzi. Piosenkarz był
dla niego jak brat, a w rodzinie w końcu bywają kłótnie, ale zawsze kończą się
rozejmem.
*
Victoria Parker siedziała na jednym
z plastikowych krzeseł w korytarzu, pijąc czwartą kawę. Była śpiąca, ale nie
chciała zostawiać Katie samej. W dalszym ciągu nie miała odwagi, aby wejść do
jej sali, pomimo że pielęgniarki utwierdzały ją w przekonaniu, że stan
dziewczynki jest stabilny, a od piątej rano nie śpi.
Była przebrana w ciuchy, które
przywiózł jej przyjaciel, a makijaż zmyła, nie mając zamiaru nakładać nowego.
Zakrwawione ciuchy od razu wyrzuciła, gdyż były tak zniszczone, że nic by nie
dało wypranie ich.
Od rana pisał do niej na zmianę
Jason i Christian, martwiąc się nie tylko o stan pięciolatki, ale również o
niebieskooką. Jeszcze miesiąc temu Victoria byłaby zirytowana takim
zachowaniem, ale teraz doceniała to, że chłopcy się o nią troszczą. Źle się
czuła z tym, jak ich traktowała. Zwłaszcza siedemnastolatka. Bawiła się nim,
czego był zupełnie nie świadomy. Chciała uzyskać jak najwięcej informacji o
Justinie, wykorzystując go. Niepotrzebnie. Chris był lojalny wobec gwiazdora, a
ona i tak dowiedziała się wielu rzeczy i to od samego piosenkarza. Wie już
tyle, że spokojnie mogłaby mu zniszczyć opinie, jeśli nie karierę, jednym
telefonem. Zastanawiała się czy go nie wykonać. Niby się zmieniła, ale Bieber
zasłużył sobie na to wszystko. Skrzywdził ludzi, w tym jej najlepszego
przyjaciela.
Poczuła wibracje w kieszeni bluzy.
Nie odrywając wzroku od kubka z kawą, wyciągnęła komórkę i odblokowała. Na
ekranie wyświetliła się jej wiadomość od Jasona.
Od:
Jason
Pobudka Śpiąca Królewno. xoxo
Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc
treści smsa. Chwile później poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Podniosła głowę i
zobaczyła uśmiechniętego bruneta. Pocałował ją w policzek, a następnie usiadł
obok.
-Od kilkunastu minut cię wołałem. O czym
myślałaś? – zapytał, zabierając jej kubek i upijając łyk napoju. Cały czas
uważnie przyglądał się nastolatce. Widział, że coś ją męczy. – Justin?
-Skąd
wiedziałeś?
-Ponieważ
z twoją siostrą jest już lepiej, na tatę nie jesteś już zła, więc został tylko
on.
Blondynka odchyliła głowę do tyłu,
przymykając oczy. Oddychała głęboko, czując zmęczenie, które ją wypełniało.
Cały czas przypominała sobie cały pobyt w Nowym Jorku.
-Źle
postąpił. – szepnęła, czując jak chłopak kładzie swoją dłoń na jej. Wplótł swoje palce w jej, ściskając
delikatnie. Kciukiem jeździł po wierzchu jej dłoni, zastanawiając się nad
doborem słów.
-Wiem.
– odpowiedział. – Więc nad czym się zastanawiasz? Chcesz mu wybaczyć? Nie będę
zły. Szczerze to nawet nie wiem, czy ja jestem na niego zły za to wszystko. –
niebieskooka popatrzyła na niego z pytającym wzrokiem. Nie rozumiała jego toku
myślenia. – To znaczy byłem. Ale gdyby nie to, to nie zobaczyłbym jaka jest Sam
naprawdę i nie miałbym w tobie takie wsparcia. – posłał jej uśmiech, który
odwzajemniła, kładąc swoją drugą dłoń na jego. – Obiecuję ci, że następnym
razem posłucham cię do tego, jaka jest jakaś dziewczyna.
-Każdy
uczy się na błędach, a cierpienie uszlachetnia Jason. – oznajmiła. – Myśląc o
Justinie, myślałam czy iść do Michaela i powiedzieć mu wszystko. Mam
wystarczająco dużo informacji. Tylko nie jestem pewna czy chce to zrobić.
-Nie
warto dla kilku tysięcy niszczyć komuś życia. Rzadko mnie słuchasz, ale proszę
cię tylko ten raz, żebyś zrezygnowała. Bez względu na to jak bardzo jesteś na
niego zła. Nie zwalczysz ognia ogniem, więc nie próbuj bo się tylko poparzysz.
– chłopak wstał i pociągnął dziewczynę za sobą, podszedł do niej od tyłu,
kładąc pusty kubek na krześle, a następnie objął ją od tyłu, kładąc podbródek
na jej ramię. – Idź do swojej siostry. Powiedz jej o wszystkim. Ona zasługuje
na to, żeby znać prawdę. – szepnął jej do ucha, a następnie lekko popchnął w stronę
drzwi, za którymi leżała pięciolatka.
Od
autorki:
No
to zostały jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog. Mam już wszystko napisane,
więc mogę wam podać dokładne daty postów.
Rozdział
29 – 11.08.14r.
Rozdział
30 – 14.08.14r.
Epilog
– 18.08.14r.
Ale
nadal liczę na to, że pojawią się jakieś komentarze.
Na nowym blogu pojawili się bohaterowie <klik> Możecie się również zapisać do informowanych. Pozdrawiam!
coo ? juz koniec ?;c niee
OdpowiedzUsuńrozdzial swietny
@magda_nivanne